KryptoZoo
KryptoZoo >> Artykuły >> Kryptydy wodne
Wąż morski z Gloucester
Dodano: 2006-12-31 21:56:01

Wąż morski z GloucesterWężowate morskie potwory przez stulecia pojawiały się w opowieściach i legendach żeglarzy. Niektóre z nich istnieją tylko w mitach, jednak niektóre przypadki zasługują na głębszą uwagę, ponieważ mogą świadczyć o istnieniu nieznanych nam gatunków oceanicznej fauny. Szczególnie często do spotkań z nimi dochodzi na Północnym Atlantyku. Jednym z najbardziej intrygujących przypadków jest ten dotyczący sławnego Węża morskiego z Gloucester.

To tajemnicze stworzenie nawiedzało wybrzeża Nowej Anglii przez ponad trzy stulecia, upodobawszy sobie zwłaszcza przystań Gloucester, położoną w stanie Massachusetts, na północ od Bostonu, w południowej części półwyspu Cape Ann. Jedna z pierwszych relacji o tym zwierzęciu, pochodzi z 1638r., od Johna Josselyna:

Powiedzieli mi o potworze morskim lub wężu, który leżał rozciągnięty jak kabel na skale obok Cape Ann; obok przepływała łódź z Anglikiem i dwoma Indianami na pokładzie, próbowali oni zastrzelić potwora, jednak Indianie powstrzymywali ich, mówiąc, że jeśli nie zabije on stworzenia całkowicie, wszyscy mogą znaleźć się w niebezpieczeństwie.....

Podobny przypadek wydarzył się trzy lata później w Lynn, Massachusetts, gdzie doniesiono o zaobserwowaniu morskiego węża o długości około 90 stóp (27 m) lub dłuższego, którego ,,ciało w najgrubszym miejscu miało grubość rury winnej.” Spotkania z podobnymi stworzeniami znacznie przybrały na sile w XIX w. Największą ich częstotliwość zanotowano w sierpniu 1817r., kiedy to wąż odwiedzał przystań niemal codziennie. Szóstego sierpnia tego roku, dwie kobiety zeznały, iż widziały węża płynącego obok przystani Gloucester. Prawdopodobnie to samo zwierzę było widziane niemal w tym samym czasie przez kapitana statku płynącego wzdłuż wybrzeża.

Do jednego z najsłynniejszych spotkań doszło dziesiątego sierpnia. Generał David Humpreys, były członek personelu George’a Washingtona, pojechał wtedy do Gloucester by przesłuchać świadków. Według ich zeznań, z głowy zwierzęcia wyrastał ,,ząb lub włócznia, wysoka na około 12 cali (30 cm) i mająca około 6 cali (15 cm) średnicy u nasady, zwężająca się na końcu.” Miało ono mieć około 60-70 stóp długości (18-21 m), ciało grubości beczki, miało przypominać ,,sznur boi na sieci” lub ,,szereg beczek”. Wszelkie próby zabicia go lub schwytania, w tym próby zastrzelenia, skończyły się niepowodzeniem.

Tego samego dnia kobieta o nazwisku Amous Story miała widzieć tego węża aż dwukrotnie. Najpierw zauważyła coś, co wyglądało według niej jak pień drzewa wyrzucony na skały na wyspie Ten Pound, leżącej w przystani. Gdy jednak popatrzyła nań przez lunetę, ,,pień” poruszył się, a następnie odpłynął. Tak opisuje drugie spotkanie:

Po raz pierwszy ujrzałam go między godziną dwunastą a pierwszą i pozostawał on w polu widzenia przez półtorej godziny. [...] Jego głowa kształtem przypominała głowę żółwia morskiego i trzymał ją jakieś 10-12 cali (25-30 cm) ponad powierzchnią wody. Z tej odległości jego głowa wydawała mi się większa od głowy jakiegokolwiek psa, jakiego widziałam w życiu. Oceniłam, że tył jego głowy od następnej widocznej części ciała dzielił dystans 3-4 stóp (0,9 – 1,2 m). Poruszał się bardzo szybko, powinnam powiedzieć milę na dwie lub najwyżej trzy minuty.[...] Tego dnia nie zauważyłam więcej niż długiego na 10-12 stóp (3-4 m) odcinka jego ciała.

Cztery dni później, 14 sierpnia, jeden z węży został nawet zastrzelony przez stolarza Matthewa Gaffney. Strzelał on ze statku, niestety ciało zwierzęcia zatonęło. Gaffney dodał, że zwierzę płynąc wyginało swoje ciało pionowo, ,,jak u gąsienicy.” Oto jeszcze inna relacja pochodząca od załogi amerykańskiego żaglowca Science:

Był koloru ciemnobrązowego, z białym podgardlem. Trudno było dokładnie ocenić jego rozmiar, jednak głowa miała około 3 stóp (90 cm) obwodu, była płaska i nieco cieńsza niż ciało. Nie dostrzegliśmy jego ogona; jednak od końca jego głowy do najdalszej widocznej części ciała było nie dalej, niż 100 stóp (30 m).[...] Naliczyłem czternaście wystających nad powierzchnię wody garbów na jego grzbiecie, pierwszy był jakieś 10-12 stóp (3-3,5 m) za jego głową, następne były rozmieszczone co jakieś 7 stóp (ponad 2 m). Zmniejszały one swoją wielkość w kierunku ogona. Garby te czasem można było policzyć tylko przez lornetkę, a czasem bez. Pan Malborne naliczył ich trzynaście, pan Blake trzynaście i czternaście, bosman też tyle samo. Płynąc wyginał ciało częściowo pionowo, a częściowo poziomo, tak jak u słodkowodnych węży. Jestem dobrze zaznajomiony z wężami zamieszkującymi nasze śródlądowe wody. Jego sposób poruszania się był taki sam.

Wydarzenia te skłoniły Towarzystwo Linneuszowskie z Nowej Anglii do zwołania specjalnego komitetu, którego członkami byli min. sędzia John Davis, lekarz Jacob Bigelow i przyrodnik Francis Gray. Miał on za zadanie ,,zebrać dowody odnośnie istnienia i pojawienia się takiego zwierzęcia.” Wkrótce członkowie komitetu opublikowali broszurę, w której ogłoszono, że obserwacje są wystarczającym dowodem, by nadać nowemu gatunkowi nazwę naukową - Scoliophis Atlanticus. Jeden z jego członków, Jacob Bigelow opracował również esej o stworzeniu dla prestiżowego czasopisma American Journal of Science and Arts.

Reasumując, w 1817r. zanotowano 18 spotkań z tym zwierzęciem, przy czym większość w Gloucester, choć kilka pochodziło też z innych rejonów Nowej Anglii. Większość relacji była do siebie bardzo podobna – świadkowie opisywali wężowate zwierzę, długości od 60 do 100 stóp (18 – 30 m)(choć niektóre raporty mówią o zwierzętach mniejszych, długości 45-55 stóp, czyli 14-17 m), z głową podobną do głowy węża, ale wielkości głowy końskiej, ciałem grubości beczki, brązowo, czekoladowo lub czarno ubarwionym grzbietem i jasnożółtawym brzuchem. Wszyscy zgodnie twierdzili, iż płynąc wyginało ciało pionowo, tak, że tworzyło ono garby i wybrzuszenia. Jego skóra miała być gładka i lśniąca lub pokryta łuskami, żaden ze świadków nie wspominał o włosach lub czymś podobnym. Były jednak również opisy nieco od tych odbiegające, np. zwierzę miało mieć głowę podobną do końskiej.

Przez cały wiek XIX, spotkania z Wężem morskim z Gloucester były bardzo częste, przez całe stulecie zanotowano ich razem 190, w tym dwanaście w 1839r., dziewięć w 1875 i trzynaście w 1886r. W wieku XX również do nich dochodziło, aczkolwiek znacznie rzadziej – zanotowano 56 spotkań, przy czym większość przed 1950r. Ostatnie spotkanie miało miejsce w 1962r. u wybrzeża Marshfield, w stanie Massachusetts. Nie zanotowano żadnych doniesień z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.

W ciągu ostatnich kilku lat nie było niemal żadnych wieści o tym zwierzęciu. Dlaczego po ponad trzech wiekach aktywności przestało się pojawiać? Niektórzy spekulowali, iż węże morskie mogła w tamtych czasach przyciągnąć w pobliże przystani obfitość śledzi. Obecnie, gdy zbyt rabunkowe połowy ryb spowodowały zmniejszenie ich pogłowia, żywiące się nimi węże mogły przenieść się w inne miejsce, lub nawet wymrzeć.

Obecnie jednak połowy ryb są już mniej rabunkowe i ich populacje mają szansę się odbudować. Czy możemy jeszcze liczyć na powrót węża z Gloucester w rejony, gdzie niegdyś tak często się pojawiał? Jest pewna nadzieja.

W 1997r., po ponad trzydziestu latach ciszy doszło do ponownego spotkania ze zwierzęciem. Czwartego maja tego roku, dwóch rybaków, Charles Bungay i C. Clarke łowiło ryby w Zatoce Fortune, na południowym wybrzeżu Nowej Funlandii, gdy spostrzegli coś, co wydawało im się być jakimiś tonącymi odpadkami. Gdy jednak znaleźli się bliżej, to coś uniosło głowę, która miała być podobna do końskiej, z ciemnymi oczami i osadzona na szyi długości około 6 stóp (prawie 2 m).

Jeśli ci rybacy rzeczywiście widzieli to, utrzymują, być może jest to dowodem na to, że węże morskie z Nowej Anglii nie znikły bezpowrotnie i kiedyś być może wrócą na swoje dawne włości.

Oczywiście, jeżeli w ogóle istniały. Jeśli tak, to czym mogły być?

Większość relacji wynikała prawdopodobnie z błędnej identyfikacji znanych zwierząt. Stadko delfinów płynących jeden za drugim może przypominać serię garbów należących do morskiego węża, również słoń morski może przypominać morskiego potwora. Jednak nie wszystkie z nich da się tak wyjaśnić. W niektórych przypadkach świadkowie byli przekonani, że mają do czynienia z czymś zwyczajnym, lecz gdy podpłynęli bliżej, okazywało się to być morskim potworem. Oto jedna z takich właśnie relacji:

Gloucester dziś....odkryłem coś w odległości trzech do czterech mil od nas [...]co wydawało się być masztem, wynurzającym się i następnie tonącym prostopadle do powierzchni wody, raz na około osiem do dziesięciu minut.[...] popatrzyłem na to przez lornetkę, powiedziałem swojemu matowi, że jest to wrak statku, dostrzegłem jakby sterczące do góry belki, jednak gdy podpłynęliśmy bliżej odkryłem, iż to, co wydawało się być belkami, było tak naprawdę stadem morświnów i czarnych ryb, skaczących wokół wielkiego morskiego węża, który nam wydawał się być masztem.

Niektóre raporty o morskich wężach były po prostu żartami, czasem będącymi dziełem osób indywidualnych, ale często pochodził z gazet. Zmyślone historie często pojawiały się w prasie w XIX w. Jednak nawet w erze powszechnych prasowych żartów, wiele historii o spotkaniach z wężem morskim z Gloucester nie przypomina zmyślonych opowiastek. Dosyć często stykały się one jednak z drwinami i wyśmianiem. Do szczególnie mocnego szyderstwa doszło na Południu, gdzie pewien dramaturg wystawił sztukę, w której przedstawił węża z Gloucester jako żart, mający zwiększyć popularność miasta.

Ale czym w takim razie mogły być, jeśli przyjąć, że nie wszystkie miały swoje źródła w żartach lub błędnej identyfikacji znanych zwierząt? Wyraźnie podkreślany we wszystkich relacjach sposób poruszania się – wyginając ciało pionowo, z góry na dół, jest charakterystyczny wyłącznie dla wodnych ssaków. Spekulowano więc, że takimi wężami mogą być oficjalnie wymarłe prawalenie, takie jak Basilosaurus. Miały one długie, wysmukłe, wężowate ciało.

Z drugiej strony, żaden ze świadków nie opisywał niczego w zachowaniu zwierzęcia, co mogłoby wskazywać na ssaka, np. wydawania jakichś dźwięków. Jak już wcześniej wspomniano, skóra zwierzęcia miała być gładka i łuskowata, bez żadnej sierści. Do tego jeden ze świadków zaznaczył, że sposób poruszania się był taki sam jak u znanych słodkowodnych węży – gadów. Jedna z teorii mówi, iż mogą być to mozazaury, olbrzymie morskie jaszczurki, które miały wymrzeć z końcem ery mezozoicznej. One również miały wydłużone, wężowate ciało, które mogłoby przywodzić na myśl mitycznego morskiego węża z żeglarskich opowieści.

Opracował: Schnappi Na podstawie: www.americanmonsters.com; www.unmuseum.org www.pibburns.com www.lilithgallery.com/articles



Zachęcamy również do lektury innych artykułów z tego działu:

· Champ
· Ningen - humanoid z Oceanu Spokojnego
· Mokele mbembe
· Granrojo
· Mussie
· Muc-sheilch
· Morgawr
· Potwór z jeziora Van
· Wal Magenta
· Ninki-nanka