W 1959 r. stado złożone z dwustu delfinów Peponocephala eleara z niezrozumiałych przyczyn wypłynęło na brzeg w Crowdy Head, w pobliżu Taree w australijskim stanie Nowa Południowa Walia. W połowie lat osiemdziesiątych 60 grindwali Globicephala melanea znalazło się na Treachery Beach, w pobliżu Seal Rocks, także w Nowej Południowej Walii. Niemal 200 grindwali zginęło na plaży w pobliżu Bicheno na wschodnim wybrzeżu Tasmanii we wrześniu 1992 r. Był to trzeci przypadek masowej śmierci waleni na wybrzeżach Tasmanii w ciągu tego roku. Ogółem zginęło wówczas ponad 430 morskich ssaków.
To tylko drobny ułamek ponurej liczby tragicznych wydarzeń z udziałem niektórych gatunków wielorybów i delfinów. W prasie, radiu i telewizji często nazywa się je "zbiorowym samobójstwem." Podobne wydarzenia zachodzą na wybrzeżach w wielu częściach świata. Najczęściej jednak doniesienia o wyrzuconych na plaże wielorybach napływają z Australii i Nowej Zelandii.
Nie są to tragedie świeżej daty. Już w IV wieku o stadach waleni na brzegach mórz wspominał grecki filozof i naukowiec Arystoteles, wyznając, że nie zna przyczyny tego zjawiska. Współcześnie dopiero niedawno zoologom udało się uchylić nieco rąbka tajemnicy niezwykłego zachowania zwierząt.
Istnieje wiele różnych interpretacji tego faktu. Zebrała je i omówiła w artykule zamieszczonym w New Scientist (12 lutego 1987 r.), dr Margaret Klinowska, badaczka ssaków morskich z uniwersytetu w Cambridge w Wielkiej Brytanii:
Zjawisko wyjaśnia się: samobójstwem, wypływaniem na mielizny w celu starcia naskórka lub dla odpoczynku, działaniem pierwotnych instynktów, nakazujących szukać schronienia na lądzie, myleniem sygnałów echolokacyjnych na płytkich wodach, obecnością pasożytów w uchu środkowym uniemożliwiającą odbiór tych sygnałów, infekcjami mózgu powodującymi utratę orientacji, podejmowaniem wędrówek wzdłuż starych szlaków, obecnie zamkniętych w wyniku zmian geologicznych, nadmierną liczebnością populacji, zanieczyszczeniem środowiska, działaniem radarów, fal telewizyjnych i radiowych, trzęsieniami ziemi, sztormami, fazami księżyca i wieloma innymi przyczynami, o których nie zgromadziłam jeszcze informacji.
Własne badania przywiodły Kalinowską do wniosku, do którego przychyla się obecnie wielu naukowców. Wyleganie waleni na brzeg można wytłumaczyć ich własnymi błędami w odczytywaniu kierunków. Badaczka odkryła, że katastrofy zdarzają się najczęściej w kilku określonych rejonach, między innymi na wymienionych już australijskich plażach. Te "czarne pola" leżą w miejscach, gdzie linie zmian geomagnetycznych (tak zwane doliny magnetyczne) są zablokowane przez wyspy lub przecinają wybrzeża, zamiast ciągnąć się równolegle do linii brzegowej.
Jest to bardzo doniosłe odkrycie, ponieważ uważa się, że wiele gatunków waleni wykorzystuje zmiany pola magnetycznego jako pomoc w nawigacji po morzach i oceanach, ważniejszą od innych bodĽców zmysłowych. Można by się więc spodziewać, że walenie, które najchętniej przebywają w sąsiedztwie brzegów, rzadko osiadają na plażach, ponieważ są oswojone z anomaliami geomagnetycznymi na "czarnych polach." Z kolei gatunki oceaniczne, takie jak grindwale, nie są ich świadome i dlatego często wpadają w pułapki magnetyczne, wpływając na wody przybrzeżne. Obie te obserwacje są zadziwiająco zgodne z opisami przypadków wielorybich "samobójstw." Ofiarami tragedii rzadko bywają przedstawiciele gatunków żyjących w sąsiedztwie brzegów. Znacznie częściej na brzegu lądują walenie żyjące na pełnym morzu.
Tragiczny widok stada waleni wyrzuconych na brzeg, miotających się bezradnie z dala od wody, raniących swoje potężne ciała, na długo zapada w pamięć. Na szczęście nie wszystkie wypadki kończą się tragicznie. W 1992 r. na brzegu Nowej Poludniowej Walii znalazło się 49 orek; 35 wypuszczono z powrotem do oceanu. W listopadzie 1993 roku przeniesiono do wody i uratowano około 100 grindwali, wyrzuconych na brzeg na plaży Farewell Spit, na północnym krańcu nowozelandzkiej Wyspie Południowej. Największy cud jednak wydarzył się we wrześniu 1983 r., kiedy 80 grindwali znalazło się na brzegu Tokero Beach w Nowej Zelandii. Gromada ludzi pomogła im powrócić do wody, po czym stado delfinów wyprowadziło je na pełne morze!
Dr Karl Shuker