Ryk nieznanego kotowatego przeraził mieszkańców górzystych przedmieść Caracas. Tak przynajmniej twierdzą sami mieszkańcy, gdyż obecność jakiegoś kotowatego drapieżnika można potwierdzić tylko po szczątkach i padlinach małych zwierzątek, włączając w to na wpół zjedzonego pancernika. "Jeden z mieszkańców, który widział to zwierzę mówi, że to lew" - powiedział burmistrz miasta Juan Fernandez w poniedziałkowym wywiadzie dla lokalnej stacji radiowej.
"Nie potrafimy oficjalnie powiedzieć czy to lew, puma, tygrys czy jeszcze coś innego" - oznajmił.
Lokalne media ujawniły, że dwa lwy uciekły kilka lat temu z miejscowego zoo - jednak oficjalne władze tej instytucji zapewniają, że żaden drapieżnik im się nie wymsknął.
Jeśli wierzyć zapewnieniom mieszkańców, można przypuszczać, że owym zwierzęciem jest drapieżny kotowaty, który uciekł z jakiegoś transportu. Jeśli jednak pomyśleć bardziej "kryptozoologicznie", mógłby to być wymarły od 35 tys. lat lew amerykański, który występował także na terenachAmeryki Środkowej i w Ameryce Południowej (głównie Peru). Jednak szansa na potwierdzenie tej opcji jest mniej niż nikła. Pomimo, że lasy i wgórza Wenezuelskie kipią od egzotycznej fauny, cywilizacja dotarła także w te okolice i przetrwanie takiego drapieżnika jest raczej niemożliwe.
Chupas™