KryptoZoo
KryptoZoo >> Artykuły >> Kryptydy wodne
Champ
Dodano: 2005-03-11 22:59:10

Legenda o potworze z jeziora Champlain, nazywanego również Champem istniała od ponad 100 lat. Swoją nazwę zarówno jezioro, jak i samo stworzenie wzięło od Samuel de Champlaina, francuskiego odkrywcy, który jak pierwszy Europejczyk dotarł na te tereny. Tradycja tamtejszych Indian mówiła o zamieszkującym zbiornik potworze wodnym. Od XVIII wieku wielu tamtejszych białych osadników i turystów póĽniej tam przyjeżdżających widziało zwierzę na własne oczy. Wielu z takich świadków odbywało tradycyjny rejs po jeziorze, będąc raczej zaskoczonym widząc długoszyje stworzenie o końskiej głowie z wieloma garbami wynurzającymi się z wody. W wieku XX liczba relacji jeszcze wzrosła, wraz ze zwiększającą się liczbą przybywających nad jezioro. Według relacji świadków Champ ma od 4,5 do 12 m długości, jest brązowy i ma długą szyję, zwieńczoną głową podobną do końskiej. Na grzbiecie ma przeważnie trzy garby. Jednym z pierwszych badaczy niezwykłego zwierzęcia był Joseph Zarzynski, nauczyciel z Wilton w stanie Nowy Jork, który zajął się zbieraniem informacji o spotkaniach z potworem. Założył nawet w tym celu własną fundację, której następnym krokiem było powołanie grupy badawczej zajmującej się przeczesywaniem głębin jeziora sonarami w celu odnalezienia bestii. Po tysiącach godzin badań, Zarzynski mógł jednak zapisać na plus tylko parę dziwnych obiektów podwodnych, jednak żadnego bezspornie będącego zwierzęciem. Nie udało się ani namierzyć potwora, ani zrobić mu zdjęcia.

To ostatnie udało się Sandrze Mansi 5 lipca 1977 roku, której fotografia uznawana jest (przez tych, którzy wierzą w jej autentyczność) za najlepsze dotychczas wykonane zdjęcie potwora z jeziora. Mieszkająca niedaleko jeziora Champlain w Middlebury w Vermont, Sandra Mansi i jej mąż Tony wybrali się na piknik niedaleko North Hero wraz z dwójką dzieci. Pogoda była wspaniała, tylko niewielki wietrzyk muskał powierzchnię jeziora. Dzieci bawiły się w płytkiej wodzie niedaleko brzegu, kiedy nagle woda wzburzyła się w sposób podobny do tego, który towarzyszy wynurzaniu się łodzi podwodnej. Ku ogromnemu przerażeniu państwa Mansi, z wody wyłoniło się duże, szarawe zwierzę, które poruszało głową rozglądając się z zaciekawieniem. Tony szybko wyciągnął dzieci z wody i podał żonie mały aparat fotograficzny. Sandra przewróciła się, po czym uniosła się jedynie na kolanach, chcąc jak najszybciej uciec z miejsca spotkania z potworem, jednak udało jej się wykonać szybkie zdjęcie zwierzęciu. Była to długoszyja bestia, holująca za sobą pojedynczy garb. Państwo Mansi odjechali szybko samochodem, nie oglądając się nawet ze strachu za siebie. Zdjęcie przeleżało dwa lata w albumie rodzinnym, ujrzało światło dzienne dopiero za sprawą wścibskiej znajomej Sandry.

Autorka najpierw zastrzegła sobie prawa autorskie do fotografii w Waszyngtonie, a następnie oddała je pod analizę naukowców m.in. z Instytutu Smitsoniańskiego lub Uniwersytetu Arizony, którzy nie byli w stanie podważyć autentyczności zdjęcia. Rónież prof. Paul LeBlond, oceanograf z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej poddał zdjęcie dokładnej analizie. Stwierdził potem, że fragment wystający ponad powierzchnię (od 5 do 17,5 m) może być jedynie niewielką częścią całego ciała. Gdyby tak było rzeczywiście, to byłaby to zaiste olbrzymia bestia.

Od czasu tej fotografii, Champ pojawiał się jeszcze wielokrotnie, przeważnie miejscowym mieszkańcom. Na przykład w 1983 roku Kelly Williams z Port Henry w stanie Nowy Jork miał szczęście zobaczyć i sfotografować potwora w wodach zatoki Bulwagga. Jego zdjęcie przestawia ciemny obiekt płynący w wodach zatoki, jednakże nie widać ani szyi, ani głowy zwierzęcia.

Joseph Zarzynski zakończył swoją działalność dotyczącą Champa i dzisiaj zajmuje się poszukiwaniem wraków statków. Obecnie badaniami nad jez. Champlain kieruje Dennis Jay Hall, dyrektor grupy badawczej Champ Quest. Hall wielokrotnie widywał potwora, fotografował go i filmował. Każdego lata Hall dodaje nowe obserwacje do swojego katalogu spotkań ze zwierzęciem, cierpliwie obserwując powierzchnię jeziora. Hal twierdzi, że widywał zwierzę od czasu, kiedy miał 10 lat. 30 czerwca 1985 roku wsiadał do lodzi wraz ze swoją córką, synem i teściem. Nagle córka zauważyła stwora. Zwierzę było oddalone o około milę od świadków. Hallowi udało się sfilmować stworzenie. Jak póĽniej opowiadał badacz: ,,Moja córka krzyknęła 'Tato, tam coś jest!' Mam film długości może 20 sekund. Nie mogę udowodnić, że to Champ... ale można zauważyć, że unosi szyję i zanurza ją na powrót do wody". Hall twierdzi, że zwierzę miało około 30 stóp długości, ,,ale jego szyja była bardzo cienka. Spędziłem całe życie nad lub niedaleko jeziora i już trzeci raz go widziałem." Świadek znajdował się w canoe, kiedy kręcił film, dlatego jest on trochę niewyraĽny. Jednak widać, ze przedstawia on obiekt płynący po powierzchni jeziora. Wydaje się składać z dwóch części, na końcu filmu nurkuje pod wodę z głośnym pluskiem. Ów obiekt wydaje się żywy, ale z powodu odległości niemożliwe jest stwierdzenie jego prawdziwej natury. Jak twierdzi Hall, kiedy stworzenie znikło, próbował gonić je motorówką. Kiedy przybył na miejsce, w którym znajdował się potwór, nie znalazł nic. ,,Nie było żadnych łodzi, woda była spokojna, nic tam nie było". Hall widział również Champa płynącego niedaleko falochronu w Burlington 25 czerwca 1977, z odległości ok. 50 stóp. Wracając do wspomnianego już Zarzynskiego, twierdzi on, że jezioro Champlain zamieszkuje więcej niż jedno stworzenie. ,,Mówimy tutaj o zwierzętach, w liczbie mnogiej. Myślę, że jest ich tam od 10 do 15, spora kolonia rozrodcza." Sądzi on także, że wnioskując z opisów Champ musi być gatunkiem plezjozaura. Przyznaje, że wiele z obserwowanych obiektów to pływające pnie lub też nurkowie z akwalungiem, ale niektórzy widzieli coś niezwykłego. ,,Mamy amerykańskie Loch Ness" - twierdzi. Jednak słynny Champ nadal pozostaje nieznany oficjalnej nauce, a tacy ludzie jak Hall nadal czekają na okazję, aby odkryć czym naprawdę jest to niezwykłe stworzenie.

Tekst zapożyczony z www.kryptozoologia.prv.pl