Jeszcze jedna opowieść o przerażającym spotkaniu z jednym z wielu oceanicznych potworów, pochodzi od załogi okrętu podwodnego Commander , ze
środkowego okresu I Wojny Światowej. Podobnie jak w przypadku relacji pochodzącej od załogi U-28 z Północnego Atlantyku, opisującej wydarzenie
mające miejsce 3 lata wcześniej, marynarze z pokładu łodzi UB-85 byli świadkami czegoś, czego nie dane im już było nigdy zapomnieć.
Relacja zaczyna się 30 kwietnia 1918r., gdy to brytyjska łódź patrolowa Coreopsis – w czasie żeglowania po zatoce Belfast Lough - ze zdumieniem
natrafiła na niemiecką łódź podwodną (UB-85), dryfującą bez życia na powierzchni Północnego Atlantyku. Członkowie Królewskiej Marynarki byli
zakłopotani i zbici z tropu tym odkryciem, ponieważ nie znajdowali się w strefie, gdzie można natrafić na nie agresywne okręty podwodne na
otwartym morzu, a do tego w samym środku dnia!
Bez prawie żadnych sprzeciwów, cała załoga UB-85 opuściła okręt. Gdy tylko na pokładzie brytyjskiego statku znalazł się dowódca okrętu, kapitan
Gunther Krech, został od razu przesłuchany. Jedno z pierwszych pytań zadanych przez brytyjskich oficerów, dotyczyło jego decyzji o pozostaniu
na powierzchni nawet wtedy, gdy brytyjski statek znalazł się ewidentnie w polu widzenia UB-85. Przesłuchujący usłyszeli od kapitana Krecha
odpowiedź, której w żadnym wypadku nie mogli się spodziewać.
Według Krecha, jego łódź wynurzyła się poprzedniej nocy, by naładować baterie. Krech był na pokładzie z kilkoma mężczyznami i paroma swoimi
oficerami, gdy nastąpiło nagłe zepchnięcie na prawą burtę. Nagle coś, co kapitan określił jako ,,dziwną bestię” wyłoniło się z nocnych czeluści
oceanu i ruszyło wprost na jego statek. Krech opisał zwierzę Anglikom następująco:
,,Ta bestia miała wielkie oczy i chropowatą skórę. Miała małą głowę, ale zęby zdawały się świecić w blasku księżyca. Każdy ze stojących na
straży zaczął do niej strzelać z osobistej broni, jednak to zwierzę chwyciło się działa i nie chciało dać za wygraną.”
Krech kontynuował swoją opowieść, dodając, że proporcje tej istoty były tak monstrualne, że łódź została bardzo mocno zepchnięta na prawą
burtę. Kapitan, z obawy, że otwarty właz może znaleźć się poniżej poziomu powierzchni wody (co mogłoby spowodować zalanie łodzi i w efekcie jej
zatonięcie) nakazał swoim ludziom kontynuować atakowanie bestii. Starcie trwało aż do momentu, gdy zwierzę puściło łódź i wróciło do swojego
wodnego królestwa.
Członkowie załogi UB-85, wstrząśnięci, ale szczęśliwi, że żyją, zeznali, iż podczas zmagań przednia część pokładu została uszkodzona i łódź nie
mogła się dalej zanurzać. ,,To właśnie dlatego mogliście schwytać nas dryfujących na powierzchni.” wyjaśnił kapitan. Ta historia została
zanotowana przez Królewską Marynarkę zaledwie kilka godzin po tym, gdy to zdarzenie miało miejsce. W oficjalnym raporcie napisano:
UB-85, Kapitan Gunther Krech 30 kwietnia tuż przy Belfast Lough zatopiona przez lugier COREOPSIS. Załoga zabrana z pokładu przed zatonięciem
łodzi.
Opracował: Schnappi