KryptoZoo
KryptoZoo >> Artykuły >> Kryptydy wodne
Rybi wieloryb z jeziora Myllesjón
Dodano: 2005-03-11 21:57:17
Jezioro Myllesjón leży w Blekinge na południu Szwecji. Co najmniej od połowy XIX wieku krążą pogłoski o rybim potworze, zamieszkującym chłodne wody jeziora. Informacje na temat stwora zawdzięczamy szwedzkiemu badaczowi Richardowi Svensonowi. Najczęściej nazywa się go potocznie "rybim wielorybem". Niezwykle często obserwowano go w latach dwudziestych i trzydziestych naszego stulecia. Jeden z naocznych świadków, jadąc rowerem brzegiem jeziora, ujrzał z bliska coś, co początkowo uznał za wielki pień drzewa. Zmienił zdanie, kiedy woda zaczęła falować, a rzekomy "pień" dał nurka 1 zniknął mu z oczu. Inny świadek twierdzi, że widział potężny grzbiet ozdobiony olbrzymią płetwą grzbietową, wynurzający się z wody. Początkowo sądził, że należy on do wielkiego szczupaka, ale nikt inny nie potwierdził tego przypuszczenia, choć nie można go całkowicie wykluczyć. Miejscowy rybak Sven Johan, po wyciągnięciu sieci stwierdził, że są one podarte. Ktoś widział również zwierzę podobne do wieloryba, pluskające się przy brzegu jeziora.
Wydarzenia i opowieści wzbudziły w okolicznych mieszkańcach pragnienie schwytania potwora. Kiedy trzy dziewczynki przybiegły znad wody z krzykiem przerażenia, bo zobaczyły wielkie zwierzę podobne do wieloryba, odpoczywające w słońcu w przybrzeżnych wodach, opracowano plan działania i wcielono go w życie. Richard nadesłał mi informację o tym wydarzeniu:
Miejscowy kowal sporządził hak wielkości paletki do ping ponga, za spławik posłużył kawał deski, a zamiast żyłki użyto stalowej liny, obwiązanej wokół młodego dębu. RzeĽnik ofiarował prosię na przynętę. Linę z hakiem i przynętę wrzucono do jeziora. Następnego dnia mieszkańcy ujrzeli dęb wyrwany z korzeniami, wyciągnięty na środek jeziora, gdzie pozostawał przez cały tydzień, dopóki nie zatonął. Nie wydarzyło się już nic godnego uwagi. Uznano więc, że potwór nie żyje. Mieszkańcy zmienili jednak zdanie w sierpniu 1962 roku, kiedy znów zauważyli "pień" pluskający się w jeziorze. Tym razem zorganizowano prawdziwą wyprawę łowiecką szlakiem potwora. Uczestniczyło w niej 425 rybaków. Rywalizowali zawzięcie nie tylko o zaszczyt złowienia "grubej ryby" i przejścia do historii, lecz również o nagrodę w wysokości 1000 koron szwedzkich. Zapewne na jeziorze było zbyt tłoczno, by plan mógł się powieść. Największą złowioną wówczas rybą był okoń o wadze 1,3 kilograma.
Powróćmy do sporządzonego przez Richarda opisu dziejów potwora z Myllesjón: W listopadzie 1962 roku sporządzono kilka wielkich haków i zarzucono je wraz z przynętę w postaci kurcząt i cielęcych głów. Jak podaje większość gazet, wysiłki okazały się bezowocne, choć twierdzono również, że zniknęła co najmniej jedna cielęca głowa. W 2963 roku znów zaobserwowano nurkującego olbrzyma, a we wrześniu zorganizowano wyprawę wędkarską. Tym razem nagroda wynosiła 10 000 koron szwedzkich. Wszelkie nadzieje na schwytanie kolosa okazały się jednak płonne. Richard zgromadził również doniesienia o tajemniczym potworze z jeziora Myllesjón pochodzące z lat siedemdziesiątych. Obawia się, że lokator chłodnych wód mógł paść ofiarą nowoczesnej urbanizacji. W1996 roku wybrał się nad jezioro i stwierdził z przerażeniem, że tuż obok wybudowano dwupasmową drogę i kilka nowych domów, których właściciele nigdy nie słyszeli o potworze lub mają o nim jedynie mgliste pojęcie. Richard usłyszał również opowieść o innym jeziorze, w którym żyło podobno zwierzę podobne do lokatora jeziora Myllesjón. Przypuszcza jednak (ja również), że oba tajemnicze, niezidentyfikowane stworzenia były po prostu olbrzymimi sumami (Si-luris glanis), doskonale znanymi w Europie. Według Richarda największy okaz, złowiony w Szwecji w 1871 roku, miał 3,6 metra długości. Księga Rekordów Guinessa podaje, że największy z wszystkich znanych okazów był istnym monstrum: miał 4,5 metra długości! Złowiono go w Rosji w Dnieprze, w połowie XIX wieku.


Artykuł zapożyczony z www.kryptozoologia.prv.pl