(także Hinagon, Higabon, Mu-Jimi, Hi-Hi, BŁĘDNIE nazywany Kappa)
Właściwie nie istnieje na Ziemi kraj, który nie miałby swojej wersji Wielkiej Stopy. Na każdym skrawku gleby naszej pięknej planety istnieje choćby najmniejsza przesłanka o tajemniczym stworzeniu będącym swego rodzaju "mostem taksonomicznym" pomiędzy człowiekiem a małpą. Dla Japonii takim stworzeniem jest Hibagon, któremu jednak bliżej do Orang-pendeka niż Sasquatcha.
Hibagon porusza się wyprostowany, ma około 5 stóp wysokości (1,5-1,7 metra), waży 80-90kg, ma grube, ciemnobrązowe lub czarne futro (czasem jasną plamkę na klatce piersiowej lub ramieniu), "trójkątną" głowę i "inteligentne", ludzkie oczy, a odciski stóp mają do 10 (25,4) cali długości i 6 (15,24) szerokości. Nazwa "Hibagon" została mu nadana przez lokalną komórkę zarządu kontroli nad zwierzętami japońskiej prefektury Hiroshima. Wcześniej ludowe legendy mówiły o tym stworzeniu Hi-Hi lub Mu-Jimi.
Przeważająca większość relacji spotkań z nim pochodzi z rejonów podnóży góry Hiba, która znajduje się w paśmie górskim Hibayama w Hiroshimie (ah, ta japońszczyzna...).
No, to skoro opis i tym podobne formalności mamy już za sobą, zajmijmy się konkretami - czyli relacjami. Jak zwykle chronologicznie, od najstarszych ludowych podań, aż po współczesne relacje kolejnych trzęsiportków.
Hibagon biegał po ziemi już w czasach, kiedy spory międzyludzkie rozwiązywało się cięciem katany, tudzież łupnięciem cepa. Zwany był wtedy zazwyczaj Hi-Hi, co niestety nie wiem co znaczy. Większość związanych z nim opowieści ma praktycznie ten sam schemat (jest człowiek, pojawia się Hinagon, człowiek się boi, więc jebut Hinagona kataną przez łeb), toteż przytoczę tylko te zawierające istotne dla przypadku fakty.
Był sobie w owych dawnych czasach żołnierz imieniem Daijirō. Emigrował wraz z rodziną z miasta Sendai, stolicy prefektury Miyagi. W czasie podróży natrafili na Hi-Hi, który zaatakował ze skutkiem śmiertelnym córkę brata naszego żołnierza. Brat poczuł się tym faktem niemiłosiernie dotknięty i razem z Daijirō stwora ubili. Jako że Hi-Hi był uważany za zły twór - yokai (japońskie określenie na wszystko co się rusza i robi ludziom źle i ma jakieś nietypowe aspekty) - broń użytą do jego zabicia pogrzebano wraz z nim. Co ciekawe, wiadomo nawet gdzie - w miejscu, gdzie dziś stoi szkoła podstawowa, w pobliżu wioski Sannai, dzielnicy Hiraka, prefektury Akita. Niestety, nigdy nie podjęto żadnych prac wykopaliskowych. Z resztą, po tylu latach znaleźlibyśmy co najwyżej zęby.
Inna historia mówi o Hi-Hi, który na terenie prefektury Tokushima napadł i zabił myśliwego. Dzielny pies - towarzysz polowania - pobiegł po brata swojego pana. Po powrocie na 'miejsce zbrodni' pies zaatakował Hi-Hi a mężczyzna zaczął strzelać. Niestety, pies poległ w walce. Do dziś znajduje się tam grób myśliwego i jego walecznego psa.
Wiele legend wskazuje wyraźnie, że psy i Hibagony to śmiertelni wrogowie. Np. w mieście Hamamatsu (prefektura Shizuoka) raz w roku poświęcano w ofierze dla Hi-Hi dziewczynkę. "Bóg Mitsuke" zesłał więc psa zwanego Shippeitaro, aby bestię zabił. Po oczywistej śmierci potwora jego ciało zostało złożone w świątyni na górze Kannon, w pobliżu wioski Kuma (naturalnie nikt nie wie, czy spoczywa tam do dziś).
Hi-Hi nie były jednak taką normalną, kolejną odmianą ssaka naczelnego. Musiało być coś, co sprawiało że zostały mianowane w oczach ludzi jako yokai. I owszem - Hi-Hi miały ponoć futro tak mocne, że nie dało się go tak po prostu przeciąć mieczem. Dodatkowo przeraźliwie śmierdziały, jak rozkładające się zwłoki. A ci, którzy wypili jego krew, mieli rzekomo posiąść zdolność widzenia demonów, które dla normalnych śmiertelników pozostawały niewidoczne.
To tyle w kwestii legend. Wracamy do rzeczywistości, jednocześnie pamiętając o cechach Hibagonów z legend, gdyż jak wiadomo, w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy (co oznacza mniej więcej tyle, że każda legenda miała swój realny początek, bo człowiek jest zbyt tępy, żeby wszystko samemu wymyślić). Najbardziej znaczące współczesne relacje pochodzą z lat 70" ubiegłego wieku.
Pierwsze spotkanie z Hibagonem w „naszych” czasach miało miejsce 20 lipca 1970 roku w okolicach Mt. Hiba, w pobliżu granicy z prefekturą Tottori. Trzy dni po tym wydarzeniu, włochate, małpopodobne stworzenie było widziane ponownie na polu ryżowym w okolicach miasta Saijo. Całkowita liczba spotkań z Hibagonem z tego roku wynosi 12. W grudniowym śniegu znaleziono także jego odciski stóp. Saijo jest właśnie miastem, które jest uważane za „stolicę” Hibagonów.
Jesienią 1972 roku Reiko Harada i jej syn spotkali Hibagona w czasie powrotu do domu w Hiwie. Stanął na drodze i uniósł ręce jakby chciał powiedzieć, żeby się zatrzymali. Matka z synem uciekła do domu przerażona (nie wiedzieć czemu). W czasie późniejszego badania miejsca spotkania znaleziono kilka zmiażdżonych krzaków i smród przywodzący na myśl gnijące mięso.
Innym razem Yokio Sazawa, farmer, w czasie wykopywania ziemniaków u podnóży Mt. Hiba został odwiedzony przez Hibagona.
”Ni stąd ni zowąd, to coś stanęło przede mną. Miało około 5 stóp wysokości i twarz jak odwrócony trójkąt, pokrytą szczeciniastym włosiem, zadarty nos i duże, głębokie, błyszczące oczy.”
Pan Sazawa był pewien, że to co zobaczył, nie było małpą.
Kolejny delikwent, Albert Kubo, rozpylał właśnie sztuczny nawóz na swoje pole ryżowe, gdy zobaczył humanoidalne stworzenie stojące na drodze. Wyglądało jakby trzymało papierową torbę. Nie wiedząc czym jest to dziwne stworzenie, Pan Kubo podszedł do niego.
„Wyglądał jakby zagubił się lub zamyślił... Już miałem coś powiedzieć, gdy dostrzegłem, że to Hibagon. Dosłownie osłupiałem, jego smród był tak okropny. Kąpał się chyba w szambie a suszył na krowich odchodach. Prawie zemdlałem. Szczęśliwie jednak udało mi się zbiec. Biegłem przez 5 mil prosto do domu, nie oglądając się przez ramie."
Zachowanie ludzi względem Hibagona jest co najmniej dziwne. Żadne współczesne relacje nie mówią o jego agresywnym zachowaniu, a mimo to każdy trzęsie gaciami. Czemu, pytam się, czemu? Czy oni wszyscy naprawdę myślą, że to taki sam "krwiożerczy Hi-Hi" jak paręset lat temu? Doprawdy, dziwni ludzie...
15 sierpnia 1974 Hibagon został sfotografowany gdy próbował ukryć się na drzewie. Jego odciski z tamtych czasów mierzyły 20 centymetrów długości. Niestety, nie udało mi się znaleźć owej fotografii. Może być nią ta zamieszczona poniżej, ale głowy nie daje (ba, nawet ręki).
Po roku 1974 widziano go już tylko dwa razy – w 1980r. i 1982r. Od tego czasu słuch o Hibagonach zaginął.
No i dobrnęliśmy o ostatniej części artykułu: czym jest Hibagon?
Połączmy więc fakty. Widywany od dawna, na przestrzeni kilkuset lat - znaczy się, musi być cała populacja. Niesamowicie śmierdzi. Ma mocne futro chroniące nawet przed ciosami miecza, strzałami. Jedna z teorii głosi, że owy Hi-Hi był po prostu małpą, która wymoczyła się w błocie, terpentynie i żywicy, co sprawiło że jej futro zaczęło śmierdzieć i stwardniało, stając się bardzo wytrzymałym pancerzem. Rdzenni mieszkańcy Kanady podobnie mówią o Sasquatchu – ponoć na zimę smaruje on futro sosnowym sokiem i piachem dla lepszej ochrony przed mrozem. Teorii tej przychyla się zdanie japońskiego folklorysty Kunio Yanagita, który w swojej książce z 1910r. ‘Tôno Monogatari’ opisuje jak małpy "brudzą" swoje futro żywicą i piachem. Zaschnięta żywica w połączeniu z ziemią tworzy wytrzymały pancerz, który jest w stanie chronić nawet przez myśliwskimi sztucerami!
Mógłbym teraz zacząć wymieniać kolejne stworzenia jak najbardziej zgodne z opisami Hibagonów. Japońskiego makaka (który porusza się na czworaka i dorasta co najwyżej połowę tego, co Hinagon), szympansa, który jakimś cudem wydostał się z luksusowej posiadłości nowobogackiego, japońskiego biznesmena (a i tak nadal chodzi na czworaka) itp. Prawda jest jednak taka, że żadne znane stworzenie nie pasuje do opisu idealnie, a już na pewno nie byłoby w stanie zachowywać się i wyglądać tak całą populacją przez wiele lat. Główną różnicą jest wyprostowana postawa i poruszanie się na dwóch nogach. Hibagon albo jest odrębnym gatunkiem, albo... albo co?
Być może nigdy już się tego nie dowiemy. Od ponad 20 lat nikt żadnego Hibagona nie widział. Mimo to, jest ważnym elementem popkultury japońskiej, głównie w mieście Saijo i okolicach. Wiele firm przyjęło wizerunek Hinagona za swoje logo. Jest bohaterem anime, sprzedawane są suweniry z jego motywem, w tym słynne słodkie przysmaki – „jajka hibagonów”.
Opracowanie: Chupas