KryptoZoo
KryptoZoo >> Artykuły >> Hominidy
Bigfoot
Dodano: 2005-03-11 22:02:29

Big Foot, lub też jak nazywają go Indianie - Sasquatch, wydaje się być bardzo blisko spokrewnionym, lub być nawet tym samym gatunkiem, co azjatycki yeti. Podobnie jak on, według świadków, jest ogromną, pozbawioną ogona, dwunożną małpą, całą pokrytą gęstym, ciemnobrązowym lub szarym futrem. Najczęstszym dowodem istnienia tego zwierzęcia są odnajdowane ślady, które cechują się uderzającym podobieństwem do ludzkich odcisków stóp, poza ogromnymi rozmiarami tropów (stąd angielska nazwa zwierzęcia). Bardzo rzadko udaje się dostrzec małpoluda, choć istnieje film rzekomo przedstawiający tą niezwykłą istotę. Najbardziej chyba niezwykłą relację ze spotkania z Big Foot, przedstawił Albert Ostman, sezonowy drwal z Fort Langley w 1924 roku. Twierdzi on, że przez tydzień był więĄniem całej rodziny małpoludów. Miało się to wydarzyć 60 kilometrów na północ od Vancouver w Kanadzie. Poszukiwał on zaginionej kopalni złota, wraz ze swoim przewodnikiem, Indianinem. Po pewnym czasie kazał pozostać towarzyszowi, ponieważ nie chciał się z nim dzielić złotem, które miał nadzieję odnaleĄć. Podczas jego podróży, każdej nocy miały miejsce dziwne wydarzenia. Po przebudzeniu rano, Ostman zauważał, że jego rzeczy były porozrzucane, a niektórych przedmiotów brakowało. Wizyty tajemniczego gościa powtarzały się noc w noc. W końcu złodziej ośmielił się na tyle, że pewnej nocy podniósł śpiącego drwala i zaczął nieść. Przestraszonego nie na żarty człowieka zaniósł aż do swojej kryjówki, gdzie Ostman zauważył jeszcze kilka istot. Samiec, który go przyniósł był największy, mierzył około 2 m i 40 cm wzrostu, obok niego stała o około 30 cm niższa samica, jak również młody samiec, mierzący 2 m i 10 cm oraz najniższa młoda samica. Jedynymi nie pokrytymi włosami częściami ciała były. wewnętrzna strona dłoni i podeszwy stóp, górna część nosa i okolice oczu. Nie było widać uszu, gdyż zasłaniała je szczecina włosów. Włosy na głowach miały około piętnastu centymetrów długości; na ciele były krótsze, ale znacznie grubsze. Kiedy minął pierwszy strach, Ostman zdał sobie sprawę z tego, że znajdował się w głębokiej, maleńkiej kotlince o wysokich ścianach skalnych. Jedyne wyjście znajdowało się na północnym wschodzie i miało 2,5 m szerokości oraz 6 m wysokości w najwyższym miejscu. Okazało się, że podróżnik miał większość swoich rzeczy, wraz ze strzelbą i tytoniem do żucia. Kilka razy próbował się wydostać z niezwykłego więzienia, ale za każdym razem powstrzymywał go stary samiec. Ostman rozważał możliwość zabicia zwierzęcia, ale nie był pewien, czy wystarczy mu kul. Przez cały tydzień, kiedy to był więziony, poczynił pewne obserwacje co do sposobu życia niezwykłych istot. Odżywiały się korzonkami, orzechami i jadalnymi roślinami leśnymi, Ostman nigdy nie widział, aby jedli mięso. Spali na wymoszczonych mchem półkach skalnych, a w tej osobliwej rodzinie panował dokładny podział czynności. W końcu nadarzyła się sytuacja do ucieczki. Stary samiec postanowił dowiedzieć się, jak smakuje tytoń do żucia, więc odebrał drwalowi całą jego puszkę i zjadł ze smakiem. "Po kilku minutach - mówił Ostman - zaczął przewracać oczami i patrzył prosto przed siebie. Było jasne, że zrobiło mu się niedobrze. Złapał dzbanek z wystygłą już kawą i wypił ją, ale nie przyniosło mu to ulgi. Włożył głowę między kolana i zaczął się kiwać. Następnie zaczął kwiczeć jak zraniona świnia. Złapałem strzelbę. Powiedziałem do siebie: teraz albo nigdy. Jeżeli będzie chciał mnie zatrzymać, wypalę mu między oczy. Ale jemu potrzebna była woda i powlókł się w stronę Ąródełka. Zapakowałem wszystkie moje rzeczy do plecaka. Młody Sasquatch pobiegł po matkę, która też zaczęła kwiczeć. Ruszyłem w kierunku otworu wejściowego. Samica była tuż za mną. Odwróciłem się i dałem ognia ponad jej głową". Ostman zaczął uciekać i po upływie półtora dnia poczuł się wolny. Nikt go nie ścigał. Tak kończy się bodajże najdziwniejsza opowieść o spotkaniu z Big Foot. Wracając do filmu nakręconego o tej istocie. Dotychczas nikt nie podważył jego autentyczności. Został on nakręcony w 1967 roku. Roger Patterson jechał konno wzdłuż strumienia, kiedy jego koń spłoszył się czymś, badacz zauważył coś dziwnego, chwycił za kamerę, zsiadł z konia i zaczął filmować dziwne zwierzę. Najpierw kamera trzęsie się, póĄniej widać już wyraĄnie dwunożnego małpoluda idącego spokojnie w kierunku lasu. Zwierzę jest nieco przygarbione, ma ugięte kolana, a idąc wymachuje mocno rękoma. Po kilku sekundach odwraca się i jeszcze raz spogląda na operatora. Robi to w taki sposób, jak nie uczyniłby człowiek, ponieważ odwraca się całym ciałem, nie tylko głową. Również chód jest wyjątkowo ociężały i nie przypomina ludzkiego, ani żadnego innego zwierzęcia. Autentyczność tego krótkiego (ok. 10 sekund) filmu potwierdził prof. Grover Krantz, antropolog z Uniwersytetu stanu Waszyngton. Jego zdaniem żaden człowiek przebrany za małpoluda nie potrafiłby poruszać się w sposób tak charakterystyczny.

Źródło: www.kryptozoologia.prv.pl