Zapewne większość kryptyd to nie przewidzenia, duchy, zjawy tylko żywe istoty z krwi i kości, które stworzyła natura i wyposażyła w pazury, kły, płetwy i
skrzydła. Człowiek nie jest genialną istotą, to tylko gatunek zwierzęcia jak każdy inny, posiada wysoką inteligęcję ale to nie oznacza, że dzięki temu
wszystko wie.
Jeszcze wiele lat przyroda będzie odkrywała przed nami swe tajemnice, nowe odkrycia zwierząt - pekari wielkiego, vu Quanga, makaka arunachalski, mundżaków
czy wielu jaszczurek, lemurów i małp mówią nam że to co jest gdzieś w głebi lasów tropikalnych ciągle czeka na odkrycie i opisanie.
"Większość zoologów zapatruje sie sceptycznie na możliwość odkrycia nie znanych jeszcze gatunków dużych zwierząt. Niektórzy posuwaja się tak daleko, iż nie
tylko zachowuja własciwy uczonym, uzasadniony krytycyzm aż do otrzymania dowodu istnienia danego gatunku lecz twierdzą a priori kategorycznie że nie może on
istnieć. Tych naukowców trzeba nieraz zmuszać do uznania swej pomyłki"- B.Heuvelmans
Na tropie nieznanych zwierząt.
Oprócz tych kryptyd które powszechnie znamy jak np. nessie, yeti, mokele-mbeme, marozi, mapinguari, champ, thunderbird (ptak gromowy, ptak gromu, ptak
przywołujący burzę), bigfoot (wielka stopa), Yowie, orang pendek, megelannia, agogwe, alma (ałmys), chupacabra (wysysacz kóz), waheela, pomórnik, mngwa itd.
jest zapewne wiele kryptyd nie rozpoznanych, które znają pojedyncze jednostki, jacyś indianie, ludy, ogległe plemiona, których nigdy nie widziała
cywilizacja, a nawet dla owych prymitywnych ludów stanowią wielką zagadkę.
Ale są jeszcze inne nieznane zwierzeta te prawdziwie nieznane nikomu, które żyją gdzieś w ustronnych zakątkach świata, nie wiemy o nich nic, gdzie żyją, co
jedzą, czym są. Nigdy nikt ich ne widział.
Abyśmy się mogli dowiedzieć więcej musimy zbadać okrutne lasy tropikalne, zagubione wyspy, podwodne krainy, dzikie doliny, szerokie pustynie, stepy.
Człowiek posiada nowoczesną technikę, łatwiej mu przecież odkrywać niż w XIX wieku, dlatego kryptozoolodzy szukajcie kryptyd, tych znanym nam i tych zupełnie
nieznanych nikomu, które nietknięte przez żadne oko ludzkie żyją tam gdzieś... daleko...
Czas na to właśnie, aby kryptozoologia stała się oficjalną dziedziną zoologii, a nie jakimiś wymysłami o czymś co nie istnieje.
"Świat nie jest bynajmniej dokładnie zbadany. Nie waham się twierdzić, że w najbardziej ustronnych miejscach odkryjemy najdziwniejsze stworzenia, istoty
niedostatecznie przygotowane do walki o byt, które schroniły się w te niedostępne i dzikie okolice. Są to przeżytki licznych niegdyś grup, wyparte przez
nowsze i energiczniejsze gatunki..." - B.Heuvelmans.
Moja wyprawa andyjska trafiła w Andy, ciężka podróż przez długie Andy trwała prawie 3 lata, na drodze spotkaliśmy wiele plemion indiańskich, gwanako,
lamy, kondory, lisy andyjskie, pumy, wiskacze itd. W drugim roku największej podróż mojego życia lawina zabiła moich najlepszych przyjaciół, nie wiedziałem
co zrobić, jak się zachować, ja i Jack przeżyliśmy. Kilkanascie godzin morderczej wędrówki by nas zabiło gdyby nie to że trafiliśmy do jakiegoś obozu
andyjskich indian - chyba Ajmarów. Przebywaliśmy tam cztery dni, ugoszczeni przez tutejszą ludność. Cieszyłem sie że przeżyliśmy, obóz był ciekawy,
szczególnie te indianki, ale co mnie zainteresowało naprawdę to dziwy kawałek siwej skóry na ścianie w ich świątyni, gdzie modlili sie do jakichś bogów, nie
wiem kto był ich bogiem, ale mogło to być zwierzę którego skórę posiadali. Mimo że trudn na się było rozstać, wyruszyliśmy na połodniowy zachód od 25
szerokości geograficznej południowej. Nie wiem na jakiej wysokości byliśmy ale był to płaskowyż. Mieliśmy trochę jedzenia, i namioty, niestety zagubilismy
wszystkie łącza oprócz jednek komórki. Później przedostaliśmy sie przez jakąś dużą, andyjską przełęcz, aż tu nagle spostrzegłem dużego kota, nie wiem co to
było, ale moje wiadomości z dziedziny zoologii były na tyle duże że domyśliłem się że zwierzę nie było pumą czy małym kotem andyjskim, albowiem posiadało ono
sierść niebywale szarą z czarnymi pasami na głowie i grzywiastą turkosową pręgą wzdłuż grzbietu...
Kilka lat później w 2015 roku naukowcy Uniwersytetu z Oxford na czele z doktorem Wollesem opisali duży gatunek andyjskiego kota z podrodziny Felinae, nazwali
go andyjskim kotem pręgogłowym lub nazwą miejscowych Anuana. To był mój kot, to był kot którego wtedy zobaczyłem. Późniejsze, skrupulatne badania
morfologiczne wykazały że zwierzę posiada również na całym ciele pręgi, ale są one mało widoczne. Badania genetyczne wykazały że zwierzę jest blisko
spokrewnione z grupą niewielkich kotów amerykańskich z rodzaju Oncifelis i Oreailurus takie jak koty argentyńskie, andyjskie lub kolokolo.
Teraz komu to opowiadam...
Opis ciekawy, ale to tylko fikcja literacka, jednak czy historia mogła się zdarzyć naprawdę? Na to już niech każdy sobie odpowie.
Za kilka lat poznamy zapewne nowe gatunki dużych ssaków, być może gdzies w Amazonii kryją się nieznane koty o których wspominał Karl Shuker, być może na
Indonezji ciągle żyją jakieś duże małpy człekokształtne, być może Himalaje czy puszcze afrykańskie ciągle kryją przeżytki dawno minionych epok.
Napewno istnieją duże zwierzęta których nie znamy, zapewne jest ich wiele, kilkanaście, kilkadziesiat. Wszystkich zwierząt które czekają na odkrycie jest
tysiące, miliony - tych małych i dużych, ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb.
Caniche