Wg. skali Kardaszewa to, co rozwaliło się w Roswell i zostało zabrane do Strefy było najprawdopodobniej na poziomie drugim (władanie własną gwiazdą i jej energią), więc na mur beton by się pofatygowali zebrać to, co zostało. A tu pojawiają się kolejne problemy:
1. Warunki życiowe. Nie ma najmniejszych szans, by coś, co mieszka na drugim krańcu kosmosu oddychało naszym powietrzem, piło naszą wodę i wsuwało nasze jedzenie bez uduszenia się, halucynacji, rozwolnienia itp.
Zakładamy, że ufoludki wzięły kombinezony oraz jedzenie i picie. Więc to nie jest tak wielki problem.
2. Kontaminacja wsteczna, czyli innymi słowy, co za choróbska roznoszą kosmici. Co prawda, wirusy kosmitów pewnie będą groźne tylko dla nich, ale wytwarzane przez mikroby toksyny i tak by nam zaszkodziły. Albo choroby, które dla ufoków nie są groźne, ale dla nas jak najbardziej. I tu kosmici pewnie ustanowili kwarantannę, by nas nie zarazić. Nawet w wypadku kosmicznego samolubstwa, patrząc na to z drugiej strony zrobiliby tak samo, bo my też możemy czymś ich zarazić.
3. Komunikacja. Owszem, można powiedzieć: "Oddawaj, głupi Ziemianinie, ten statek, albo Ci łeb odstrzelimy". Tylko że druga strona niekoniecznie to zrozumie. I tutaj będzie albo jakieś fiku-miku z telepatią, albo kosmici po normalnemu załatwią sobie kurs językowy.
4. Układy i relacje z ufoludkami, czyli to, na co wszyscy czekają. Przy okazji mogło dojść do jakichś pertraktacji. Albo obcy zdecydowali, że takiej ciekawej rasy jeszcze nie widzieli i sobie ubiją jakieś interesy, albo znudziły ich pogaduszki z tymi robalami i chcieli odlecieć, ale ludki chciały se nawiązać pierwszy kontakt. Oni mogli nam skombinować trochę technologii, jakieś minerałki, kilka pogaduszek o technice i biologii (które w zaawansowanym społeczeństwie będą iść ręka w rękę), może jakieś próbki od nich, a my w zamian też wymieniliśmy się danymi, podrzuciliśmy kasę, kilku ludzi na badania i gites, mamy tajny handel z ufoludkami. Inna sprawa to to, czy doszło do bliskiego spotkania szóstego i siódmego stopnia. Szósty to sytuacja raczej mało dyplomatyczna, w której ufok ukatrupi ludka, a siódmy to, eee...
to, o czym myśli każdy nastolatek na lekcji traktującej o wielomianach, tylko że z kosmitą. Pytanie, czy skończyło by się to potomkiem. No cóż, obce gamety się raczej nie połączą, ale przy zaawansowanej technologii... Kto to wie tych obcych
To tyle ode mnie na temat "Co się wydarzyło w Roswell i Strefie 51". Dobranoc.