Witam. Moja relacja nie pojawiłaby się tutaj gdyby nie pewien fakt. Przedstawię go jednak na końcu by nie tworzyć chaosu. Fakt miał miejsce jakies 3-4 lata temu, mimo to został w mojej pamięci. Pisze relacje po raz pierwszy.
Było to latem, wieczorem ok godziny 20 ( z tolerancją 30 min. w obie strony). Jak zwykle biegałem, średnio do przebiegnięcia ok 5 km. W pewnej chwili w odleglości kilku metrów, przed sobą zauważyełm zwierze, przechodzące/przebiegające przez polną drogę (dla uściślenia droga wiodła wśród pól zboża). Fakt ten mnie szczerze w pierwszej chwili nie zaciekawił, wszak często jakieś zwierzaki widywałem. Często przy drodze kręcily sie zające, sarny, czasami spotkalem psa, czy rzadziej lisa. Więc nie zwróciłem, aż tak na to uwagi, biegłem przed siebie. Rozkoszujac się przyrodą
z ciekawości spojrzalem w bok (zwierze było juz po prawej stronie, na poboczu drogi było do zbóż jakies 2 metry szerokiego pasa trawy) aby przyjrzeć się czy to lis czy też zając (przemknęło przez glowe mi to, że na lisa miało za duże uszy, a na zająca za małe wymiary). Zdziwiłem się gdy przez sekunde przyjrzałem sie zwierzakowi, nim zniknął w zbożu.
Miał ok. 50 cm wysokości, trochę więcej długości. Twarz podobna do lisiej - sierść gruba, ruda. Długie uszy, nie pamiętam dokladnie, ale coś pomiędzy lisimi a zajęczymi. Tutaj mozna by to dorzucić do relacji o chorych lisach, ale jest jeszcze fakt poruszania sie: ono na pewno nie poruszało się jak jeden z psowatych. Lisy widywałem kilkakrotnie. Ale dlatego porównuje te zwierze do kangura, że przypominało z chodu zdecydownie bardziej kangura, niż lisa, i miało postawę kangura. Ogon raczej "lisi" dla zaznaczenia. Sam sie zastanawiałem długo co to jest. Minusem mojej relacji (prócz odosobnionego wypadku jak sądze) jest fakt krótkotrwałego widzenia istoty. Nie mogłem dokladnie się przyjrzeć. Więc wnioski są dwa: albo widziałem chorego lisa (czy z mutacją genetyczną) i widząc go przez chwilę mogłem niezbyt dokladnie go widzieć dopowiedziałem sobie co nieco - a raczej mój umysł.(odl. 2 metry ale działo się to szybko), albo faktycznie widziałem niezwykłą istotę.
A przypomniałem sobie o fakcie (i to mnie pociągnęło do napisania relacji) gdy ojciec opowiedział mi o dziwnym zwierzęciu, które przebiegło mu drogę przed samochodem i omal jego nie potracił (w sumie to szkoda dla nauki;) ) Jadąc polną drogą przy zmierzchu z predkością ok. 20 - 30 km/h przed samochodem zauwazył dziwnego zwierza. Jako, że zdarzyło się to drugi raz w przeciagu kilku lat to opowiedział mi o tym. Ojciec nie jest zwolennikiem jakichś niezwykłych teorii, czy pewnie kryptozoologii też, ale mimo to, zadziwił go ten fakt.
Zwierzak był wielkości dużego psa (mniejszy od owczarka niemieckiego, większy od lisa). Z wyglądu najblizej mu, jak ojciec mowił do borsuka chyba, z psim owłosionym ogonem. Poruszał sie na 4 łapach. Nic więcej nie wiem w sumie, ale być może ktoś coś podobnego spotkal, albo może wie co to za zwierzę mogło być. Mimo to znam się troszke na zwierzętach i nic mi do glowy nie przychodzi, a w tym wypadku nie może być mowy o przewidzeniu (Ojciec jest racjonalista, a o fakcie nie mowiłby gdyby nie był pewny, fakt zdarzył się 2 raz). Jeszcze jedno. Nie wiązać, ew. zwierzaka którego widziałem ze zjawiskiem chupacabras. Z tego co wiem w okolicy nie było żadnych dziwnych zgonów zwierząt. Temat zacząłem bo być może ktoś w Polsce też się spotkał z czymś podobnym, i być może lepiej sie przyjrzał. Albo też ma ktoś wyjaśnienie (gigantyczna wiewiórka nie wchodzi w grę
) Ok to tyle.
Tekst edytowałem ponownie. Jak sądzę (może się mylę?) upomniał mnie administrator forum. No cóż faktycznie błędów było co nie miara. Ale moim celem nie było pisanie pracy literackiej czy też naukowej. Proszę o wyrozumiałość, ponieważ pisałem tę relację ok godziny 2:00, więc PÓŹNO. Niemniej jednak dostosuję się do wymogów, i zgodzę się, że zasady pisowni w internecie TEŻ OBOWIĄZUJĄ. Mam nadzieję, że teraz tekst jest bardziej czytelny.