Virgo, ja takich partii, jak partie liberalne i SLD w ogóle nie biorę pod uwagę. To dla mnie są zwyczajni przestępcy. Czego się po takich spodziewać? Natomiast PiS wypłynął na fali odrodzenia narodowego, doszedł do władzy i... natychmiast wszystkich zawiódł, wypiął się na Polaków i zaczął dbać tylko o siebie. Np. starsze panie ze środowisk robotniczych zadecydowały o dojściu PiS do władzy, a oni natychmiast po jej objęciu zaczęli przemyślać, jak tym paniom odebrać działki pracownicze, które są dla nich przeważnie jedynym miejscem rekreacji, a często - jedynym sensem życia.
Poza tym postkomuniści i aferałowie tylko kradli, a ci jeszcze dodatkowo nas ośmieszają swoimi pozami i pomysłami w stylu ZSRR. No, Kwasowi też to się zdarzało, ale nie na trzeźwo.
Dla Polski nie jest tak wielkim niebezpieczeństwem istnienie przestępczej mafii, jak głupota i egoizm w środowiskach, które mogłyby kraj uratować.
Cytuj:
Polsce nie jest potrzebny dyktator, Polsce potrzebni są ludzie odpowiedzialni i patrzący nieco dalej niż poza czubek własnego nosa.
100% racji.
Jeśli chodzi o przerost Warszawy - sama stołeczność nie wywołuje takich dysproporcji. Warszawa istnieje już kilkaset lat, a jakoś kiedyś tego nie było. Poza tym trudno tłumaczyć stołecznością Warszawy zabudowywanie każdego wolnego miejsca blokami, dewastację terenów zielonych, traktowanie parków jak prywatnych terenów widokowych deweloperów i ich lokatorów z apartamentowców, przeważnie przybyłych z zagranicy pracowników wielkich firm. Trudno też tłumaczyć pomysły takie, jak zabieranie ogródków działkowych albo konfiskata nieruchomości przedwojennych właścicieli w oparciu o dekret Bieruta, by wyprzedać je za bezcen deweloperom (to są głównie ci "inwestorzy", o których piszesz). Coraz częstsze też są opinie, że wskutek tego "rozwoju" Warszawa jest miastem nie do życia.
Wynoszenia się co zamożniejszych ludzi poza miasto bym w to nie włączał, bo nie ma to od dłuższego czasu (od przyłączenia Wesołej) wpływu na rozmiary samego miasta w granicach administracyjnych.
Postkomuniści rozgrabili zakłady przemysłowe na prowincji, powodując, że miasta te "nie miały nic do zaoferowania" - to nie jest jakaś naturalna kolej rzeczy, tylko znów skutek świadomej polityki rządzących, choć z innej kliki. Ponieważ Warszawa jest ośrodkiem handlu międzynarodowego i miejscem, gdzie wskutek biurokratycznego ustroju państwa gromadzi się najwięcej pieniędzy, więc ci ludzie znajdowali tam pracę. Zarazem propaganda postkomunistyczno-gazetowowyborcza przedstawiała te miejscowości, gdzie jest biednie, jako gorsze, a biedę - jako skutek zacofania i głupoty mieszkańców, wmawiając zarazem, że zamożność Warszawy to rezultat nowoczesności i zaradności.
PiS, zamiast uznać ten stan za patologiczny, za produkt postkomunizmu i dążyć, by ci ludzie mogli jak najprędzej znów pracować u siebie, zabrali się do utrwalania patologii. Zarazem jednak postanowił dać zarobić jak najwięcej na zamanipulowanych Polakach zagranicznym deweloperom i różnym spekulatnom nieruchomościami, oraz dostarczyć wielkim bankierom dożywotnich niewolników. Ponieważ ta banda nie ma umiaru w wyciskaniu pieniędzy, więc należy przypuszczać, że ten sztuczny spekulancki "rozwój" wkrótce się zawali. Wygląda też na to, że bloki budowane są często przyszłościowo, w nadziei, że do Warszawy da się ściągnąć jeszcze więcej ludzi, a najlepiej - wszystkich. Nie przypadkiem Marcinkiewicz zachwalał swego czasu wyciąganie przez Warszawę najzdolniejszych ludzi z kraju ("Warszawa to wspaniałe, bohaterskie miasto, tutaj musi być wszystko, co najlepsze" - itp. brednie). Tylko że to się raczej nie uda.
Obumieranie prowincji to nie demogogia, tylko po prostu co innego jest przy granicy niemieckiej, a co innego - w reszcie kraju. Czas wielkiego przemysłu się już skończył, bo przepłynął on do krajów Trzeciego Świata, liczba wielkich inwestycji, które da się do Polski ściągnąć, jest ograniczona, głównie do miejsc o wyjątkowo korzystnym położeniu.
Wszystko, o czym tutaj piszemy, to bez wyjątku wina władz.
Problem Polski nie polega tylko na tym, że się mówi "ustąp głupszemu". On polega także na tym, że się biernie poddajemy wszystkiemu, bo wierzymy, że to skutek działania sił Natury, na które nie da się nic poradzić - a nie wrogich nam klik polityczno-biznesowych. Ten punkt widzenia, moim zdaniem, prześwituje niestety w Twojej wypowiedzi.A jeśli chodzi o ową uległość wobec ośrodków decyzyjnych - to Kaczory są owszem, wojownicze wobec sąsiadów, natomiast kompletnie ulegli wobec USA i giełdy nowojorskiej. Jak kiedyś przysłali nam F-16 ze składu złomu w USA, to sam Kaczyński przyjechał, przywitać te graty z nabożeństwem.
[size=9px][
Dodano: 2007-01-30, 11:42 ][/size]
"Chupas" napisał(a):
I właśnie tu się mylisz ;] Bo jeśli byłby dyktator, to on ma właściwie całe państwo dla siebie... A skoro wszystko jego, to po co ma okradać siebie? To bez sensu... Bo lepiej siebie bogacić!
Siebie - czyli państwo. Im państwo bogatsze - tym i ja bogatszy! I właśnie tak myślał Piłsudski. Jedyny dobry polski "dyktator" (prawie).
Nie, dyktator nie okrada państwa, on natomiast się nie liczy z pieniędzmi - co na jedno wychodzi. Robi to samo, tylko w otwarty sposób. Własność, w posiadanie której się nie weszło własną ciężką pracą zarobkową, jest łatwo trwoniona. Poza tym dyktator może myśleć tak: za chwilę tę moją własność może mi odebrać inny dyktator, więc lepiej przeniosę jak najwięcej państwowych pieniędzy na prywatne konta". Poza tym jeszcze dyktator nie okrada państwa, ale może za pomoca państwa okradać kraj (państwo i kraj to nie to samo) - czyli łupić obywateli ile wlezie przy pomocy aparatu fiskalnego, żeby sobie luksusowo żyć i zapewnić podobny poziom życia swoim urzędnikom. W ten właśnie sposób wyglądał np. ustrój Turcji osmańskiej.
Piłsudski nie był taki wspaniały. Jego jedyną prawdziwą zasługą było odparcie bolszewików. Za rządów "Dziadka" panowała samowola wojskowa i ucisk ludności polskiej, która była traktowana nieraz gorzej niż przez zaborców. Piłsudski bał się ludzi mądrych i silnych indywidualności, a otaczał się głupcami i klakierami, którzy po jego śmierci nie potrafili przygotować kraju na odparcie najazdu niemieckiego. Zresztą sam zdawał sobie sprawę, do czego prowadzi jego polityka, ale z niej nie rezygnował. Zastępował też samorządy biurokracją (choć chyba nie on jeden; zaczęło się to już po odzyskaniu niepodległości).
Piłsudski jest natomiast idealizowany z tego powodu, że przez cały czas PRL idealizowany był okres międzywojenny.
A wracając do tego, jak będzie wyglądała Polska po kaczyzmie - ja uważam, że są dwie możliwości - albo rzeczywiście dyktatura, albo Krucjata Oczyszczenia, czyli wielkie powstanie ludności przeciw politycznym klikom. Albo raczej najpierw dyktatura, a potem - KO. Jeśli chodzi o dyktaturę, to tylko nie wiem, czy Unia Europejska do tego dopuści. Chyba, że będzie już tak słaba. Poza tym wszystko zależy od tego, jak zachowa się wojsko, które w sytuacji upadku autorytetu władz cywilnych stanie się jedyną realną siłą.