Dobre nagranie. W przeciwieństwie do większości takich filmów, gdzie ciemną nocą niewyraźny kształt przez ułamek sekundy przecina drogę, tutaj wszystko dzieje się w biały dzień i wyraźnie widać stwora. Przypadkowe spotkanie, stosunkowo dobra jakość, brak zbędnego dramatyzmu. To przemawia za techniczną autentycznością nagrania. Moim zdaniem jednak jest to żart lub prowokacja z użyciem karła.
Przyjrzyjmy się owemu stworzeniu. Ma wyraźnie ludzki kształt i porusza się jak człowiek, zaś w jego dłoni widać podłużny przedmiot - dzidę, gałąź lub łuk. Na pierwszy rzut oka przypomina dzikiego pigmeja, co z resztą pasuje do jednej ze stosunkowo realistycznych hipotez na temat Orang-pendek, mówiącej o plemieniu karłowatych tubylców. Z całą pewnością stwierdzam, że na filmie widać nagiego mężczyznę, najprawdopodobniej dotkniętego karłowatością.
Zwróćcie jednak uwagę na jeden szczegół, który podważa autentyczność nagrania. Karzeł jest nagi i widać, że ma wyraźnie białe pośladki. Brak opalenizny na tej części ciała sugeruje, że z reguły nosi majtki, które zdjął na potrzeby filmu by zagrać dzikiego człowieka