Godzille z 1954 widziałem z piętnaście lat temu, za czasów wypożyczalni kaset VHS jarałem się jak cholera, zapewniło mi to komplet wrażeń i bardzo rozwinęło wyobraźnie. Dla takiego ledwie nastoletniego widza było to coś niesamowitego, zapewne podobnie podobnie odbierał to człowiek pół wieku temu. Nie zmienia to jednak faktu, że fabularnie leży przy produkcjach dzisiejszych.
I tak, dalej uważam, że jest to gad o sztywnej szyi gdyż jeszcze raz to napiszę, odnoszę się do filmów dzisiejszych. Japońska Godzilla w porównaniu do produkcji amerykańskiej z Jeanem Reno i całą zgrają amerykańskich aktorów przegrywa wizualnie. A każdy kto uważa inaczej jest zapewne niespełna rozumu.
Oczywiście nie oznacza to, że nie szanuję króla potworów. Wręcz przeciwnie, składam mu hołd i jestem dumy, że za dzieciaka zapewnił mi niezapomniane chwile przed telewizorem. I zapewne w połowie poprzedniego wieku nie było lepszego filmu sci-fi. Zachęciłeś mnie swoimi postami do ponownego obejrzenia. Jenak dziś po prostu dla odprężenia, nie będę sie tym niesamowicie jarał, w dzisiejszych czasach niestety szału to już nie robi.
Cytuj:
Ja tam nie widzę nic śmiesznego, w stylu "buhahaha,to najżałośniejszy film na świecie".
Oczywiście masz racje. Jego teksty były głupie i ignoranckie. Mi jednak chodziło o to, że efekty specjalne w tych filmach dzisiaj raczej śmieszą niż fascynują.