Rosyjski czempion wagi ciężkiej w boksie - Nikołaj Wałujew - zwany Bestią ze Wschodu, wyruszył w niedostępne ostępy Syberii w poszukiwaniu legendarnego Bigfoota.

Wałujew wyruszył w górski region Kemerowo, gdzie lokalni myśliwi widzieli duże włochate stworzenie w lasach góry Szorja i jaskini Azass. Stworzenie miało mieć ok. 180 cm wzrostu - czyli niezbyt wysokie w porównaniu z 213 cm Wałujewa. Sam bokser nie ma wielkiej nadziei by stanąć oko w oko z syberyjskim Yeti, choć wierzy, że cuda czasem się zdarzają.

Nie jest to pierwsza ekspedycja w regionie Kemerowo w poszukiwaniu Bigfoota. Widziano go tam na tyle często, że lokalne władze rozważają stworzenie Instytutu Yeti, gdzie mogłyby się odbywać międzynarodowe konferencje na ten temat.

Źródło: Nowa Atlantyda

Mam nadzieje, że ni wyzwie Yeti na pojedynek. Yeti wytrze nim podłogę... przepraszam, lodowiec.

Wielkich szans mu nie wróżę. Zwłaszcza, że ma to być wyprawa dwudniowa w czasie której "chce zobaczyć o co tam chodzi". Generalnie idzie raczej usłyszeć relacje świadków na własne uszy. Więc chociaż raczej wiele nie odkryje, to chociaż brzmi głupio, pomysł, dla zaspokojenia własnej ciekawości, nie jest zły. Problem jednak jest inny. Wydaje mi się, że w ten absurdalny dość sposób po prostu nie chce całkowicie zniknąć z jakiejś świadomości publicznej, żeby cokolwiek o nim się pisało i mówiło, chociaż karierę sportową zawiesił.

Wałujew pewnie się dowiedział, że jego dziadek w istocie nie był jego prawdziwym dziadkiem

Podzielam zdanie kolegi Arnubisa, Wałujew boi się że ze względu na zawieszenie kariery ludzie o nim zapomną.
Ciekawe co będzie następne może ,,Wałujew na tropie Mamutów'', albo ,,Bestia ze Wschodu wyzywa Chupacabre''