Meksyk ma swojego Mothmana. Na początku marca samochód młodego świadka ścigany był przez wysoką uskrzydloną postać. Zszokowany świadek twierdzi, że postać o czerwonych oczach ścigała jego samochód przez 15 minut. To jednak nie wszystko, bo jak mówią miejscowi świadków obserwacji stworzenia jest znacznie więcej. Czy mamy do czynienia ze zbiorową paniką, czy też może kolejną meksykańską wersją historii o Człowieku-ćmie?
Z Meksyku po raz kolejny docierają informację o zdarzeniach przypominających jako żywo scenariusz filmu fantastycznego połączonego z masową paniką spowodowaną strachem przed niesamowitym stworzeniem. Sceny te przywodzą na myśl wydarzenia, jakie rozegrały się przed ponad 40 laty w Point Pleasant w Zachodniej Wirginii, które terroryzowane było przez tajemniczą skrzydlatą istotę nazwaną Mothmanem – człowiekiem ćmą. Jak widać historia lubi się powtarzać.
Przyglądając się wydarzeniom w stanie Chihuahua warto zwrócić uwagę na kilka kwestii i zadać sobie parę ważnych pytań, które pomogą nam w rozpatrzeniu zarówno tego, jak i innych przypadków noszących podobne cechy. Najpierw dowiedzmy się jednak, jak rozpoczęły się zdarzenia.
Co się wydarzyło w La Junta?
Anonimowy student, który za nic w świecie nie chce ujawnić swych personaliów nadal nie może dojść do siebie po wydarzeniu, które rozegrało się 6 marca, tuż przez północą, kiedy to kierował się on z okolicy uczelni o nazwie Universidad Regional del Norte do swego domu w La Junta. Gdy dotarł do Puente Sin Nombre musiał jednak zahamować, widząc na drodze ciemną postać przypominającą garbatego mężczyznę, który wyglądał na okrytego kocem lub płachtą. Kiedy jego auto zbliżyło się bardziej w kierunku tajemniczej postaci, ta miała wstać i rozwinąć ogromne „nietoperzowe” skrzydła, których rozpiętość równała się ponoć szerokości drogi, a następnie wzbiła się w powietrze. Rysunek przedstawiający stworzenie z La Junta (za: Inexplicata)
Młody człowiek, cieszący się na uczelni dobrą opinią, nie namyślał się długo i rzucił do ucieczki, jednakże w tym momencie… rozpoczął się trwający przez ponad kwadrans pościg, kiedy to tajemnicze stworzenie dorównywało prędkością samochodowi studenta i przyglądało się mu przez szybę od strony pasażera. Zszokowany świadek postanowił zadzwonić do domu. W głosie pełnym strachu i rozpaczy próbował on opisać swej matce wygląd stwora – człowieka, czy też skrzydlatego zwierzęcia, które wdało się za nim w pościg. Był na tyle przerażony, że uważał, że to jego ostatnie chwile.
Rysunek mający przedstawiać skrzydlatą postać z La Roja
Dziś świadek wciąż żywo reaguje na spotkanie z ponad dwumetrową postacią o krwistoczerwonych oczach, dwoma parami skrzydeł (większymi i mniejszymi znajdującymi się u dołu), które pozwalały mu na rozwijanie niewyobrażalnej prędkości i niewielkimi rękami wyglądającymi na mało umięśnione, którymi stworzenie uderzało w boczną szybę jego samochodu. Student dodaje także, że stworzenie miało twarz pokrytą futrem oraz wypukłe czoło.
Na przerażonym studencie się jednak nie skończyło, zaś legenda o człowieku – nietoperzu z La Junta rozrosła się po miesiącu do sporych rozmiarów.
Pościg Mothmana
Pewną listopadową nocą dwa młode małżeństwa z Point Pleasant w Zachodniej Wirginii przeżyły bliźniaczo podobne zdarzenie. Państwo Scarberry i Malette przejeżdżający samochodem niedaleko opuszczonej fabryki zauważyli w mroku dwa czerwone światła, które okazały się być oczyma nieznanej istoty, która wkrótce rzuciła się w pogoń za nimi. Tak narodziła się legenda Mothmana.
Historia młodych ludzi skłoniła władze do reakcji, jednakże był to tylko początek dziwnych wydarzeń w regionie, nie ograniczających się jedynie do obserwacji wysokiej ciemnej postaci przypominającej niekiedy zgarbionego człowieka, z pokaźnymi skrzydłami i bardzo charakterystycznymi krwistoczerwonymi oczyma.
Saga Mothmana trwała jeszcze długo. W międzyczasie dokonano wielu obserwacji stworzenia i wielu innych zdarzeń, które w swej książce z 1975 roku opisał John Keel. W ich skład wchodziły nie tylko obserwacje UFO, ale też spotkania z tzw. ludźmi w czerni, obserwacje innych „nietypowych” stworzeń czy nawet manifestacje poltergeistów.
Choć historia brzmi jak wyjęta z filmu fantastycznego miasto rzeczywiście pogrążyło się wówczas w zbiorowej panice spowodowanej dziwnymi zdarzeniami. Oczywiście wydarzenia, jakie rozegrały się w 1966 roku wzbudziły uwagę zmuszonych do reakcji władz, naukowców i dziennikarzy, którzy zaczęli snuć różne teorie na temat pochodzenia Mothmana. Do dziś nie wiadomo, czym był i czy rzeczywiście istniał, choć wiele relacji wskazuje na to, że rzeczywiście mieliśmy do czynienia z czymś niezwykłym o nieokreślonej naturze. Niewykluczone jest jednak to, że sprawa Mothmana była z założenia eksperymentem mającym na celu pokazać, w jaki sposób relacje o niezwykłych zjawiskach mogą być wykorzystane do kontroli zachowań społecznych. Pojawiło się również wiele innych krytycznych głosów na temat historii o Człowieku-ćmie, jednakże nie stanęło to na drodze do tego, aby historia o Mothmanie stała się jedną z najbardziej znanych współczesnych legend.
Powróćmy jednak do historii z Meksyku. Według mediów nieprzyjemne spotkanie studenta miało miejsce w okolicy, gdzie potem odnaleziono kilka martwych zwierząt gospodarskich zabitych w ten sam sposób (dwie rany: na szyi oraz ogonie). Pojawili się także inni świadkowie obserwacji.
Jedna z okolicznych kobiet przyznaje zupełnie poważnie, że widziała postać przypominająca śmierć. Ivonne postanowiła jednak, że nie powie o tym nikomu za wyjątkiem najbliższych, ale zmieniła zdanie słysząc historie o człowieku-nietoperzu.
Ivonne (która również woli pozostać anonimowa) – młoda matka, odwoziła przyjaciółkę do domu, zaś w drodze powrotnej wiodącej niedaleko cmentarza, zauważyła coś dziwnego. Postać przypominała duży posąg lub wysokiego mężczyznę przykrytego kocem lub płaszczem. Przerażona kobieta popędziła do domu mówiąc o spotkaniu jedynie swej matce i mężowi. Dopiero po przeczytaniu historii o pościgu opublikowanej w „El Heraldo del Noroeste” zdecydowała się ona opowiedzieć o wydarzeniu.
Dziś, kilka tygodni po pierwszych relacjach, wciąż pojawiają się nowe, ale na wszelkie potwierdzenia przyjdzie jeszcze poczekać, bowiem pod wpływem powszechnej paniki i zaciekawienia, historia może „pisać się sama”.
Ponieważ zwykle w takich przypadkach po pewnym czasie trudno odróżnić już rzeczywistość od legendy, na część relacji należy patrzeć z pewną szczyptą krytycyzmu. Inne późniejsze relacje mówią m.in. o kobiecie słyszącej dziwne dźwięki i trzepot skrzydeł istoty czy też mężczyźnie, który widząc istotę w locie doznał ataku serca. Najciekawsza z tych historii wspomina o stróżu pracującym w gospodarstwie rolnym, który słysząc dźwięki „nie do opisania” postanowił sprawdzić skąd dochodzą i ujrzał zaplątaną w sieć skrzydlatą istotę.
Co ciekawe, miejscowe władze nie pozostały bierne na doniesienia o stworzeniu, jednakże nie osiągnięto w tej sprawie żadnych rezultatów. To, co dla jednych pozostaje mitem i przyczyną szerzącej się masowej histerii, dla drugich wydaje się być całkiem realnym zagrożeniem.
Potwory lubią Amerykę
Łatwe, lekkie i dość przerażające historie bardzo łatwo trafiają w gusta czytelników. Równie łatwo dopisują się ich kolejne rozdziały, gdzie pojawiają się coraz to nowi świadkowie i okoliczności. Warto zadać sobie jednak kilka pytań z ominięciem tego najważniejszego – dotyczącego pochodzenia tajemniczej istoty. Wszelkie dywagacje na ten temat, od teorii o jej paranormalnym pochodzeniu po próby dopatrzenia się w niej dzikiego zwierzęcia, niewiele wniosą do tematu. Ważniejsze jest dostrzeżenie kilku ciekawych zależności, nie tylko z historią z 1966 roku, ale także innymi wydarzeniami z terenów Ameryki Łacińskiej.
Otóż nie tylko UFO upodobało sobie ten region świata, bo podobnie jest ze wszelkiej maści nadnaturalnymi istotami, począwszy od Chupacabras na latających humanoidach kończąc. W 1995 roku świat po raz pierwszy usłyszał o fali ataków dziwnego stworzenia terroryzującego Portoryko. Szkodom dokonywanym wśród zwierząt gospodarskich towarzyszyło uczucie paniki oraz bezsilność władz obarczających winą bezpańskie psy. Po jakimś czasie zjawisko Chupacabras z Portoryko (opisywanego jako szczególnie odrażające stworzenie o niezwykłych właściwościach) zaczęło słabnąć, aby… rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Jednakże relacje o Chupacabras dokonujących spustoszenia w Meksyku czy nawet USA znacznie różniły się od oryginalnych relacji z Portoryko, przede wszystkim pod względem wyglądu zewnętrznego istoty. Kolejnym przykładem meksykańskiej specjalności są obserwacje tzw. latających humanoidów. To właśnie z tego kraju pochodzi nie tylko znaczna część obserwacji, ale też materiały fotograficzne mające według niektórych być dowodem na to, że na naszym niebie krążą dziwne postaci, a według innych będące przykładem złego rozpoznania balonów lub latawców.
Nasuwa się zatem prosty wniosek związany z tym, że pewne historie lub legendy, zawierające elementy mówiące o zjawiskach niezwykłych mają szczególną tendencję do rozwijania się w krajach Ameryki Łacińskiej, skąd zresztą bodajże najwięcej barwnych relacji o UFO. Głównym problemem do rozstrzygnięcia pozostaje to, czy w grę wchodzi tylko barwna i bujna wyobraźnia mieszkańców regionu, czy też może inny element wymagający poważniejszego potraktowania.
Źródło:
http://infra.org.pl/kryptozoologia/przy ... -chihuahuaNa podstawie informacji: Inexplicata – the Journal of Hispanic Ufology, Ana Luisa Cid