"shi_ra" napisał(a):
Ciekawe jest to, że zwykle gatunek obcy, napływowy okazuje się najlepiej przystosowanym do lokalnych waqrunków - mimo tego, że miejscowe stworzenia miliony lat toczyły zaciekły ewolucyjny bój, z którego obronną ręką wychodziły te najlepiej przystosowane. I tak na przykład drapieżne torbacze idealnie się dostosowały do środowiska itd. Przybyły psy dingo i po ptokach... Słyszy się o nich sporadycznie i to w tym dziale - zwierzaki typu wilk tasmański.
Ciekawe, nie?
Hm, ja to widzę inaczej. Gatunki, które właśnie przystosowały się do jednego środowiska przez miliony lat wykształciły specyrficzne zachowania, przystosowane tylko do tego typu środowiska. Wystarczy wtedy tylko jeden bodziec zakłócajacy cały system ich przystosowania i "po ptakach".
)) A zawsze jest tak, żę wynika gatunek, nie ten który dostosowuje się do specyficznych warunków, w których funkcjonuje dobrze bez zewnętrznych impulsów, tylko te gatunki, które są umieją szybko dostosowywać się do zmian, są podatne na te zmiany i dostosowują się praktycznie do każdych warunków bytowania.
organizmy specjalistyczne giną...
Sam dodo, hm, dość trudno uwierzyć w to, że przetrwał. jak zwykle nieodpowiedzialne introdukcje ludzi wyniszczyły ten, jakże cenny gatunek... Poza tym dodo to jeszcze jeden wspaniały przykład, że śmierć jednego gatunku pociąga za sobą śmierć drugiego. Czytałem o gatunku drzewa z Mauritiusa, które w naszych czasach było reprezentowane jedynie przez parę parusetletnich osobników, usychających. Naukowcy nie mogli dojść do tego, dlaczego pomimo wydawania nasion nowe drzewa nie wyrastają. Rozwiązanie okazało się proste. Nasiona były umieszczone w łupinach, które po połknięciu ich, przez dronty, otwierały się w ich żołądkach i wydalone z odchodami ptaków dopiero kiełkowały. Naukowcy zastąpili dronty indykami no i drzewa wyrosły.