moi rodzice nie sa tak tolerancyjni
Musiałem ich namawiać rok aby pozwololi mi założyć hodowle świerszczy. Niestety świerszcze były chore i z 30 sztuk od stycznia zostało 3 świerszcze... :/ To była napewno choroba albo zatrucie bo prawie wszystkie zdechły wciągu 1 tygodnia... nie wiem co się stało ale pewnie sałata była czymś zasyfiona... zwykle dawałem im specjalnie hodowana sałate z domu (wielka donica z chwastami i sałatą dla świerszczy a apetyt miały wielki
) codzinnie zmieniane pożywienie terarium nawet za duże... (czasem nie można było dostrzec nawet 1 świerszcza przez cały dzień a jak zaczeły samce cwierkac to trzeba było zamykać drzwi od pokoju "terrarystycznego" w którym trzymałem małą menażerie) wciągu 5 lat przez nasz dom przeszło około 300 zwierząt:2 koty 4 psy (2 mi zostały 1 zdechł ze starości a 1 uciekł kiedy była burza i dotad sie nie odnalazł
) masa rybek (złote rybki skalary pielęgnice paletki gurami masa gupików (mam ich teraz ponad 50 nie licząc narybku) kilka glonojadów (ostatnio zdechł mi mój ukochany glonojadek miał ponad 10 lat..
) kilkanaście owadów (nie liczac świerszczy) głównie pszczoły ratowane przed zamarznięciem wczesną wiosną i jesienią pająki: parka skakunów Stefczyka (skok Stefczyka XD) i
Dyzia (hodowane były w odstępie czasu) Stefczyka wypuściłem na łono natury natomiast Dyzio miał wypadek. Miałem tez kwietnika (nienazwałem go) ale zdechł mi miesiąc temu... Miał ponad 2 lata czyli tyle ile żyją kwietniki
teraz nie mam żadnego pająka (
Disdere wypuściłem jak się okazało jeden z psiaków zjadł go chwile potem (nie dziwcie się jak ona zlizywała cmy z szyby na tarasie
a potem zjadałe ze smakiem *mlask* potem trzeba było prawie codzień czyścić szyby w drzwiach bo były ślady szorowania jęzorem szyby
).