Eric nadal siedział w barze i zatracał się, z powodu nieposłuszeństwa swoich podwładnych, którzy za takich się nie uważali. Gdzie Instytu miał oczy, kidy ich przyjmował, zastanawiał się Amerykanin. I tak schodziło mu na coraz to nowszych specyfikach.

Japończyk oraz Polak w towarzystwie Kanadyjczyka, powoli ruszyli samochodem. Przestawiana na mapie szosa, okazała się cieniutką nitką asfaltu, przeplecioną przez potężne drzewa dżungli. Do Campo Nuevo dotarli pod wieczór, w dodatku bezpośrednio na pastwiska. Pastuszkowie przyglądali się zdziwieni, tej zbieraninie. Ale kiedy spostrzegali Raula, wszystko im się rozjaśniało. Łowcy kryptyd nadchodzą. Weszliście do dżungli, prowadził Raul torując sobie drogę maczetą i kilka razy sprawdzając na czym kładzie nogę.
Chwilę później znaleźli martwego makaka. Wyssana krew, brak narządów, oczów i języka.

Yoshimura idąc przez las, rozglądał się po okolicznej dżungli.
Piękne myślał

Następnie zwrócił się do polaka.
-Ten Amerykanin nie wydaje ci się jakiś, nie zbyt do tej wyprawy. Odkąd tu przybył, nie przejął się zbytnio Chuapacabrą. Jak myślisz może coś przed nami ukrywać? Nie bez powodu instytut Washington, zainteresował się tą istotą, przecież w USA jest wielka stopa i ten cały człowiek-ćma, ale nimi instytut się nie interesuję tylko Chupacabrą w Ameryce łacińskiej. Co o tym sądzisz?
Spojrzał na Polaka.

Następnie zauważył że Raul coś znalazł i się zatrzymał.
Czy coś się stało?

-Sam nie wiem, wygląda jakby był tu na wakacjach, niezbyt interesuje go ta cała wyprawa, ale może się mylę może on tylko udaje takiego, a w rzeczywistości coś szykuje. Jakby pomyśleć to od samego początku coś było z nim nie tego, na samym początku ogłosił się dowódcą całej tej wyprawy, niby tylko dlatego że jako jedyny jest pracownikiem instytutu, później zabronił nam polować na chupę, rzekomo żeby zbadać jak się zachowuje w środowisku naturalnym. I jeszcze jedno herpetolog na takiej wyprawie, chupa raczej nie jest gadem, a tym bardziej płazem. Coś tu śmierdzi i trzeba być ostrożnym co do niego.
Następnie spytał Raula :
Coś się stało?

- Martwy makak... Tak samo zabity jak kozy w wiosce. Patrzcie - odpowiedział Raul Autez.
Kiedy przyglądaliście się niesionej na maczecie Raula padlinie, w krzakach coś zaskrobotało, zaszmyrało...
Nie widziliście co to, po za tym że ma około 1,5 metra lub mniej i biega na dwóch łapach. Raul zrzucił padlinę z maczety, szybko schował ją do jaszczura na plecach i przyłożył sztucer do ramienia, ale nie strzelił. Bał się, ale nie dał tego po sobie poznać. W końcu on był tylko przewodnikiem, nie badaczem.
- Panowie? - zapytał pół szeptem.

-Trzeba uważać, przygotujcie broń.- Po tych słowach wyciągnął najszybciej jak się dało z plecaka maskę, założył a następnie przymocował do termo-noktowizor. Ustawił go na skaner termiczny i zobaczył świecące się na czerwono postacie swoich towarzyszy, następnie rozejrzał się dookoła i zobaczył coś dziwnego przyczajonego w krzakach niedaleko nich, od razu powiedział:
-Cokolwiek to jest, przyczaiło się w tamtych krzakach.- Wskazując w jednocześnie kierunek.- Strzelamy czy czekamy?

Yoshimura patrzył na krzaki w których było ukryte to coś.
-Zachowajmy ostrożność nie wiemy co to jest, jak również widzieliście co Chupacabra zrobiła z zwierzętami?
Spojrzał na Polaka.
-Zachowaj spokój.
Następnie przygotował swoją maczetę, czekał, jeśli bestia ich zaatakuje będzie walczył.

Nagle z krzaków wyszedł... Mały chłopiec.
- Panie Raul, zabłądziłem - powiedział po angielsku.
Raul opuścił sztucer i złapał się za twarz.
- Ale nas wystraszyłeś młody. Chodź odprowadzimy Cię do pastwisk. I co u licha robisz o tej porze w dżungli?
- Bo ja chciałem wampira zobaczyć - powiedział smutnie.

Yoshimura popatrzył na dziecko.
Potem zwrócił się do polaka
Dobrze żeś nie strzelał bo byśmy mieli mocno przerąbane.

-Zawsze czekam do ostatniej chwili, a poza tym gdybym strzelił to jedyne co by się stało to to że dziecko by usnęło, chyba nic strasznego?

Może i byliście zmotywowani do przetrząsania dżungli, ale dziecko chciało do domu. Raul od razu zapowiedział, że idzie odprowadzić chłopca, oni zostają tam na własną rękę. Albo idą z nim, albo przyjedzie po was rano i ruszył w kierunku wioski.

Eric, już było późno i wyszedłeś z baru troszkę nastukany. Może topienie problemów nie było dobrą metodą, ale na pewno skuteczną. Ruszyłeś na molo, oddać morzu swój mocz. Nagle usłyszałeś jakieś skrobanie przy wejściu na pomost. Odwróciłeś się powoli głową...
To co zobaczyłeś na końcu drewnianej podłogi pomostu, wprawiło Cię w niemałe zdumienie, plus twoje upojenie alkoholowe. Stała tam bowiem czerwonooka, z futrem w centki El Chupacabra...
Świdrowała Cię swoimi oczyskami, a ty, w pijanym zwidzie zakręciłeś się i wpadłeś do wody, dzięki czemu automatycznie otrzeźwiałeś. Jeszcze spostrzegłęś bestię uciekającą w stronę dżungli po pobliskich dachach budynków.

Yoshimura ruszył za Raulem. Wolał nie ryzykować pobytu w dżungli.