KryptoZoo
Wielki himalajski yeti
Dodano: 2014-06-23 02:52:55
Yeti - wizja artystyczna
Artystyczna wizja wyglądu yeti


Przypominające małpę stworzenie prawdzie wciągnęło do strumienia młodą szerpkę, Lakhpę Domini. Małpa z wielkimi oczami oraz czarną i brązową sierścią. Dziewczynka doglądała jaków nieopodal strumienia w pobliżu wioski Machherma, gdy to coś chwyciło ją. Dopiero gdy krzyknęła, bestia uciekła. Następnie zainteresowała się jej jakami. Zaalarmowano policję. Stwierdzono, że ślady stóp potwierdzają historię opowiedziana przez dziewczynkę.

Takie historie są dość powszechne u ludzi zamieszkujących góry Nepalu, Szerpów. Ten przypadek jest znany na Zachodzie tylko dlatego, że na początku lat osiemdziesiątych spisał go wolontariusz Peace Corps, William Weber (Welfare i Fairley, str. 19-20).

Odrażający Człowiek Śniegu to sensacyjna legenda, która jest jeszcze bardziej egzotyczna z powodu mało uczęszczanego miejsca. Cóż może być bardziej romantycznego od Himalajów: krainy Dalaj Lamy, Szangri La, tybetańskich mnichów i heroicznego cierpienia? Chciałbym jednak pokazać, że ta kraina bardziej związana jest z yeti niż z opowieściami uciekinierów.

Hipoteza o niedźwiedziu

W listopadzie ubiegłego roku Internet, telewizję i gazety obiegła wiadomość o "ostatecznym rozwiązaniu" zagadki yeti. Genetyk profesor Bryan Sykes, pracujący na Uniwersytecie w Oxfordzie, zdemaskował sprawcę. Po przeskanowaniu dwóch fragmentów twardego dowodu w postaci próbek włosia z Bhutanu i zachodnich Himalajów, stwierdził, że yeti to... niedźwiedź.

"Tak więc mamy go", powiedział Joe Public, klaszcząc w dłonie. "Dajcie mi przysmak gdy będę grał w grę ze Scooby Doo". Tak jak lubimy "wszystkie dobre tajemnice", tak jeszcze bardziej uwielbiamy zawiłe dobre zagadki.

Przeczytaj jednak drobny druczek a okaże się, że stwierdzenie profesora Sykesa nie jest ani proste ani nieproblematyczne. On tylko zastąpił jedno nieznane zwierzę innym - gatunkiem prehistorycznego niedźwiedzia. Może on być podgatunkiem brązowego niedźwiedzia, który wywodził się z niedźwiedzia polarnego, lub też mieszanką niedźwiedzia polarnego z brązowym. W każdym razie jego środowisko życia różni się od środowiska typowego niedźwiedzia, przyczyniając się do powstawania opowieści o yeti.

Afiszowy kolumnista Anunja Ahhuga mógł więc ogłosić "olśniewające odkrycie" "bestii nieznanej nauce", która istnieje nawet poza "rozgorączkowaną wyobraźnią tubylców" (Telegraph Online, 21 listopada 2013). Tak więc yeti jest martwy... żegnaj yeti.. coś w tym stylu!

Zachód i yeti

Wznoszące się na ogromną wysokość nad zielonymi pastwiskami niczym kryształy, pasmo Himalajów rozciąga się na obszar Tybetu, Nepalu, Afganistanu, Bhutanu i Sikkimu. Od niepamiętnych czasów tubylcy wspominali o podobnej do człowieka bestii, która zamieszkuje te wyżyny.

Zachód po raz pierwszy usłyszał o tym stworzeniu dzięki wspinaczowi B. H. Hodgsonowi, który w 1825 roku przekazał pewne podania z Północnego Nepalu. Później, w 1899 roku, major Lawrence Wadell jako pierwszy zarejestrował ślady stóp tej istoty. W 1921 rok dziennikarze prześcigali się już w doniesieniach na temat "Obrzydliwego Człowieka Śniegu".

Później nastąpiło szaleństwo prób zmierzenia Mount Everestu. Alpiniści zabrali za sobą tchnienie zainteresowania opinii publicznej i zaopatrzyli ją w historie o spotkaniach z yeti. Druga wojna światowa chwilowo położyła temu kres do roku 1951. To właśnie wtedy Eric Shipton wzniecił na nowo spekulacje, publikując dramatyczne zdjęcia ogromnych śladów stóp zostawionych na śniegu.

Spisane relacje świadków wykazują pewną zgodność. Nasz człowiek śniegu mierzy jakieś 1,8 metra wzrostu i jest dość gruby, ważąc między 90 do 180 kg. Sierść jest kosmata, szara lub czerwono-brązowa, a twarz blada i pozbawiona owłosienia. Yeti chodzi pochylony, czasami na dwóch, czasami na czterech nogach, z palcami skierowanymi do tyłu. Bestia żyje w górskich lasach i jaskiniach i na dwór wychodzi najczęściej nocą. Sporadycznie yeti atakuje ludzi, dlatego czasami tubylcy opowiadają o nim ze strachem w głosie.

Na Zachodzie początkowo przypuszczano, że opisywanym zwierzęciem był zwykły orangutan. Ta małpa jest jednak zbyt mała, by pasowała do profilu. Poza tym, w jaki sposób i po co to zwierzę tak bardzo oddalałoby się od swojej rodzinnej Sumatry i Borneo?

Wiadomo jednak, że okolicę zamieszkują niedźwiedzie. Pasują one do wymiarów yeti. Co więcej, czasami potrafią przyjmować pozycję wyprostowaną. John Napier, znany brytyjski prymatolog, sądził, że za legendą yeti stoi niedźwiedź brunatny. Podobnego zdania był włoski alpinista Reinhold Messner, który mimo iż miał swoje własne poglądy na yeti, to jednak stwierdził ostatecznie, że zwierzęciem tym może być tybetański niedźwiedź błękitny.

Jeśli więc spojrzymy na odkrycia profesora Sykesa i uzbroimy się w brzytwę Ockhama, wówczas hipoteza o niedźwiedziu wygląda na dobrze ugruntowaną. Weź niedźwiedzia widzianego z dużej odległości, dodaj cień podejrzenia, podgrzej na wolnym ogniu turystyki i podaj z dziennikarską hiperbolą. Gotowe! Mit o potworze zapuszcza korzonki!

Powrót do źródła

Świadkowie w swoich zeznaniach opisują jednak coś co zdecydowanie bardziej przypomina małpę niż niedźwiedzia. Jeśli nie zawierają one poprawnej wagi, może to wynikać z faktu, iż zdecydowana większość z nich pochodzi od tubylców zamieszkujących ten region (w 1972 roku Napier określił liczbę wiarygodnych obserwacji na dokładnie jedną, pochodzącą z Europy. Od tego czasu było ich więcej, jednak ten trend się utrzymuje).

Byłoby niepoprawnym politycznie wyobrazić sobie, że Szerpowie stali się ofiarami bardzo osadniczego kolonialnego myślenia. Zostali oni scharakteryzowani jako łatwowierni i niegodni zaufania orientalni ludzie.

Często można przeczytać o tym, jak ważną rolę pełni yeti w ich buddyjskim folklorze i jakie nadnaturalne moce posiada. Lekceważący ton tego stwierdzenia ignoruje fakt, iż yeti poprzedza buddyjską religię. Również, jak to ujął rosyjski poszukiwacz yeti, Dmitrij Bajanow:

"Gdy taki wstrętny tyran jest przedstawiony z rogami, kłami i szponami, nikt niw zastanawia się nad jego istnieniem, ponieważ taki potwór nie może istnieć" (Bajanow, str. 67)

Czyż zachodnia kultura również nie zmitologizowała yeti? Spójrzmy na niektóre filmy Hammera, komedie "Carry On" czy "Doktora Who"!

Dalecy od bycia niewiarygodnymi, Szerpowie są tak dobrze obeznani z lokalnym terenem, że sama ich nazwa stała się niemalże synonimem przewodników górskich. Jednym z pierwszych ludzi, którzy wspięli się na Mount Everest, był Szerpa Lakpa Tenzing, który towarzyszył Edmundowi Hillary`emu. Tenzing również opowiadał o swoim bliskim spotkaniu z yeti.

Gdy innemu bohaterowi Everestu, Donowi Williamsowi, włosy stanęły dęba na widok "czarnego kształtu podobnego do małpy" w 1970 roku, wiedział, że nie był to niedźwiedź. Wiedział, bo jak to ujął jeden z jego szerpowskich towarzyszy: "Gdyby to był niedźwiedź... byłby to jego koniec". (Welfare i Fairley, str. 25) Szerpowie wiedzą!

Niewielu ludzi z Zachodu posługuje się płynnie językami wschodnioazjatyckimi. Wiele używanych w nich słów nie znajduje bezpośredniego przełożenia w języku angielskim, stąd też dokładne szczegóły giną w trakcie tłumaczenia.

Yeti - skalp
Domniemany skalp yeti, przechowywany w klasztorze Khumjung


Dla przykładu:

W języku nepalskim słowo "yeti" składa się z dwóch słów: "ye ti". Oznacza to mniej więcej "niedźwiedzia w skalistym miejscu", ale często jest używane w odniesieniu do każdego mieszkańca gór (Matthews, str. 127).

Istnieją co najmniej trzy typy yeti: "dżu te" (rzeźny niedźwiedź), czyli duża owłosiona kreatura; "ti me" (mały człowiek), czyli małe stworzenie przypominające gibona. Ostatnim jest "me ti", czyli dwunożna małpa, o której myśli większość ludzi, słysząc słowo "yeti". (Napier, atr. 47-48)

Nawet określenie "Obrzydliwy Człowiek Śniegu" to tylko usensacjonalizowane tłumaczenie "meto-kangmi", co oznacza "człowieko-niedźwiedzio-śniegowca" (patrz: Ahuga).

Aby przebrnąć przez tę lingwistyczną mgłę należy zauważyć, że Szerpowie przy różnych okazjach odnoszą się do różnych zjawisk: czasami niewątpliwie opowiadają o niedźwiedziach, kiedy indziej jednak mają na myśli hominida.

Ślady, odgłosy i zapiski historyczne

Sprawdzając Mount Everest pod kątem korzyści dla przyszłych wspinaczy, Eric Shipton i jego kolega natknęli się na kilka odcisków stóp na lodowcu Menlung, bardzo daleko od najbliższych siedzib ludzkich. 8 listopada 1951 roku Shipton wykonał zdjęcia, które stały się później najbardziej ikonicznymi fotografiami odcisków stóp yeti.

Zachęciło to Radziecką Akademię Nauk do założenia komisji mającej na celu przeprowadzenie dalszych badań (w końcu góry Pamir, które łączą się z Himalajami, leżały wówczas w granicach ZSRR). W międzyczasie brytyjskie Muzeum Historii Naturalnej poczuło potrzebę zorganizowania specjalnej wystawy, na której pokazano wspomniane zdjęcie z wyjaśnieniem, że jest to odcisk stopy lemura.

Sceptyczny Napier stwierdził, że śmieszność tego pomysłu dorównuje tajemniczości zdjęcia. Zasugerował, że odciski mogą być de facto nałożonymi na siebie śladami kilku zwierząt. Ów pomysł został później rozwinięty przez rosyjskiego kryptozoologa Michaiła Trachtiegnerca, który sugeruje, że odciski - które z uwagi na swój rozmiar wydają się niemożliwe do wykonania - zostały stworzone przez dwa hominidy, gdy jeden szedł za drugim (Trachtiegnerc, str. 75-78).

Cechą charakterystyczną jest to, że nie są to odciski stóp niedźwiedzi, zawierające pazury. Brytyjski przyrodnik David Attenborough określił bardziej współczesne przykłady tego typu dowodów jako wystarczające: wstrząsnął widownią, oznajmiając w telewizji, iż są one "bardzo przekonujące". Dodał: "Nikt nie wspina się na wysokość 5800 metrów, żeby robić sobie jaja" (Friday Night Live with Jonathan Ross, BBC Television, luty, 2009).

Spotkania z dźwiękami wydawanymi przez yeti są tak samo ważne jak dowody wizualne. Podobnie jak w przypadku odcisków stóp, te ryki nie należą do niedźwiedzia. Yeti piszczy i wrzeszczy. Odgłosy te słyszał między innymi znany alpinista Lord Hunt (Welfare i Fairley, str. 61).

Dość przekonujące są również zapiski historyczne o małpach człekokształtnych występujących w tym rejonie. Bardzo wyprzedzają one jakiekolwiek zainteresowanie tą sprawą ze strony opinii publicznej. W wielu przypadkach zostały one sporządzone przez ludzi niewykazujących żadnego zainteresowania tym tematem.

I tak na przykład niemiecki szlachcic Hans Schiltberger został schwytany przez Mongołów. O tych środkowoazjatów dowiedział się o swego rodzaju "dzikim człowieku", który mieszka w górach. Nie są to ludzie. Działo się to w roku 1430 (Matthews, str. 160-161).

W 1959 roku rosyjski zoolog nazwiskiem G. Diementejew oraz czeski antropolog E. Vcleck natknęły się na archaiczny Słownik Anatomiczny poświęcony medycynie buddyjskiej. Pośród opisów i ilustracji, znajduje się tam zdawkowa wstawka o dzikim człowieku. Ilustracja pasuje do podanego wcześniej portretu pamięciowego yeti (Bajano, str. 67-70).

Obrzydliwy Człowiek Śniegu żyje!

Desmond Doig i Edmund Hillary próbowali znaleźć dowód na istnienie yeti podczas specjalnej wyprawy zorganizowanej w 1961 roku, jednak bez powodzenia. Ten fakt jest czasami tratowany jako kolejny palec w dół dla każdego egzotycznego hominida żyjącego w tej części świata. Dwadzieścia lat później jednak Doug wskazał, że nie widział wtedy również żadnego śnieżnego leoparda. Doig, który znał nieco lokalne języki, powiedział w programie telewizyjnym Arthura C. Clarke`a "Mysterious World":

"W 1961 roku określiliśmy meh-teh jako zwykły mit. Teraz uważam, że się myliliśmy" (cytowane przez Welfare i Fairley, str. 280).

Gdyby prehistoryczny niedźwiedź profesora Sykesa zawalczył o przetrwanie pośród śniegów Himalajów, jaki byłby tego wynik? Ten region wciąż jest słabo zbadany, co pozostawia pole dla więcej niż jednego nowego odkrycia.

Sam fakt, że w ostatnim czasie u wybrzeży Hiszpanii odkryto ogromną ośmiornicę, wcale nie oznacza, że wszystkie nieznane zwierzęta morskie należy skategoryzować jako ośmiornice.

Szerpowie posiadają pełen niuansów leksykon i są typowo górskimi ludźmi. Są tak samo praktyczni co przesądni. Uważam, że należy im ufać, gdy wspominają w swojej religii zarówno o niedźwiedziach, jak i o czymś małpokształtnym.

Czuję się w obowiązku zadać to samo pytanie, jakie zadał Rupert Matthews:

"W jaki sposób rolnicy i pasterze żyjący w odległych dolinach mogliby dysponować opisami małpy, gdyby najbliższe małpy żyły tysiące kilometrów dalej...?" (Matthews, str. 202).

Wszystko to łączy się ze śladami i odgłosami, których nie byłby w stanie wydobyć z siebie żaden niedźwiedź. Znajduje to również analogię z plotkami o podobnych małpach człekokształtnych zamieszkujących rejony Chin, Federacji Rosyjskiej, Ameryki Północnej i Azji Środkowej.

Edward Crabtree, unexplained-mysteries.com
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios

Od tłumacza: Warto tu również wspomnieć o hominidzie, który miał rzekomo zamieszkiwać okolice miejscowości Orynka na dawnych Kresach Wschodnich RP, obecnie znajdującej się w granicach Białorusi.

Przypisy:
Bayanov, Dmitrij "In the footsteps of the Russian Snowman" (Moscow: Crypto-Logos Publishers, 1986)
Matthews, Rupert "Bigfoot: True Life Encounters with Legendary Ape-Men" (London: Arctucus, 2008)
Napier, John "Bigfoot: The Yeti and Sasquatch in myth and Reality" (London: Abacus, 1976)
Welfare, Simon & Fairley, John "Arthur C Clarke’s Mysterious World" (London: Book club Associates, 1984)

Online:
Ahuja, Anja "The yeti comes in from the Cold", The Telegraph, November 21st 2013
Green, Stewart "The yeti Legend, lore and climbing mystery" About.com/Climbing 2014
Trachtengerts, Michael "The Himalayan Snapshots by Shipton and Ward- new analysis of the footprints" (p-75-78 Natural and Technical Sciences, Issue 6, 2003)