Wszystko pochodzi z książki Thomasa De Jean'a "Księga tajemnic" Odciski stóp diabła:
Spokojni mieszkańcy wyspy Canvey nigdy nie widzieli czegoś podobnego. Wyciągnęli bestie z płytkiej wody i pociągnęli w wzdłuż plaży, następnie przykryli wodorostami i posłali po lokalne władze. Miejscowe władze zwróciły się po pomoc do Londynu, zaś rząd Wielkiej Brytanii zadanie wyjaśnienia tak dziwnej zagadki powierzył parze kompetentnych zoologów. Zoolodzy przebadali niezwykłego stwora wzdłuż i wszerz, zrobili zdjęcia i przyznali, że coś takiego widzą pierwszy raz w życiu. Stworzenie wyglądało na morskie, ale miało stopy i nogi uformowane w taki sposób, iż mogłoby chodzić, gdyby tylko chciało. W wyprostowanej pozycji mierzyło około osiemdziesięciu cm, miało grubą, brązowoczerwoną skórę i gąbczastą głowę z parą wystających oczu. Naukowcy przeprowadzili pomiary, sfotografowali... i poddali się. Zwłoki potwora zostały spalone. Ale jeśli ktoś sądził, że w ten sposób sprawa bestii z wyspy Canvey zostanie zapomniana to się pomylił. 11 sierpnia 1954 roku wielebny Joseph Overs przechadzał się po plaży na Canvey Island, kilka kilometrów od miejsca, gdzie znaleziono stworzenie. Naraz natknął się na groteskowe, martwe ciało zwierzęcia, przewalające się w małej sadzawce utworzonej przez przypływ. Wystarczył rzut oka i pastor natychmiast zawiadomił policję. Policjanci wyciągnęli zwłoki na brzeg i tak jak za pierwszym razem posłali po ekspertów. Stworzenie, które odnaleziono poprzednio, miało jakieś osiemdziesiąt cm wysokości. Drugie nieco poniżej metra trzydziestu cm. Ważyło około 11 kilogramów i było w stanie nadającym się do badań. W raporcie, który zakłopotani naukowcy przedłożyli rządowi brytyjskiemu, stwierdza się, że dziwna istota miała dwoje oczu . otwory nosowe i rozwartą jamę gębową z silnymi, ostrymi zębami. Posiadała skrzela, ale nie była pokrytą łuską, lecz różową skórą, twardą jak skóra zdrowej świni. Ale najbardziej wartym zanotowania był fakt, iż ów stwór, tak samo miał dwie krótkie nogi z wykształconymi stopami, zakończonymi pięcioma małymi palcami, ułożonymi w kształcie litery U. Ponieważ nikt nie był w stanie zidentyfikować niesamowitych stworzeń, raport z ich badań nigdy nie został podany do publicznego wiadomości. Jednakże wiele osób, które zetknęły się z owymi zagadkowymi stworzeniami, skojarzyło je ze sobie z wydarzeniami pewnej lutowej nocy 1855r., kiedy to okolice angielskiego hrabstwa Devonshire nawiedził dziwny gość, który mógł być spokrewniony ze stworzeniami znalezionymi sto lat później na brzegu wyspy Canvey. W historii tej chodzi o ciąg małych odcisków na śnieżnym kobiercu, jaki utworzył się nocą 7 lutego w całej okolicy. Śnieg przestał padać owej nocy gdzieś około 23 i między tą godziną a świtem Devonshire dało gościnę jakiemuś zagadkowemu przybyszowi... czemuś, co biegło przez ogrodzenia, pola, po ścianach domów... pozostawiając za sobą nieprzerwaną linię odcisków stóp, jakby chciało udokumentować swoją obecność. Co to mogło być? ... Jaka istota mogła żwawo wędrować po ziemi, ścianach i dachach domów bogobojnych i dobrych ludzi z Devonshire, gdy wszyscy spali. Skąd to coś przyszło i dokąd poszło? Skąd przybyło pozostanie zagadką, ale dokąd poszło, zostało zapisane na śniegu: od Topscham i Bicton na północny Dawles i Totnes na południu... szlak długości ponad 160 kilometrów. Piekarz z Topscham był pierwszą osobą, która zauważyła ów dziwny trop. Spostrzegł on jakieś niezwykłe znaki na śniegu, które prowadziło koło drzwi jego małego sklepiku, po czym ostro skręcały w prawo, w stronę półtorametrowej wysokości muru- delikatna czapa śniegu na murze była naruszona przez te same małe odciski. Piekarz nie był mocno zaniepokojony tym dziwnym zjawiskiem. Inni nie byli jednak tak spokojni. Przed zmrokiem w całej okolicy podniósł się alarm – niektórzy przypisywali te ślady samemu diabłu. Małe znaki w kształcie podkowy w równych odstępach 20 cm ciągnęły się od... Exmouth... przez pola i dachy domów... do zatoki w pobliżu Powderham Castle... aby pojawić się na nowo w po drugiej stronie zatoki i tam ciągnąć się aż do Totnes... wiele kilometrów na południe. Londyński „Times” i inne gazety poświęcily wiele kolumn dziwnej historii z Devonshire. Pojawiły się próby wyjaśnienia tego zjawiska. Przypisywano odciski wilkom, ptakom, a nawet kangurom. Jednak żadna historia nie mogła być zaakceptowana, gdyż żadna nie pasowała do faktów. Jedno tylko było pewne: ktoś lub coś biegło przez pola przebiegając po dachach, po czym weszło do wody i nikt już o tym nie usłyszał. Chyba że były to istoty tego samego rodzaju, których przedstawicieli widziano na brzegu wyspy Convey w 1955 i 1954 roku. Pozostałe podobne przypadki : Szkocja 1839-1840, Wyspa Kerguelena 1840, Polska 1841...
|