Była już taka historia, tylko, że nie na Syberii, ale na Alasce. Badaczka miejscowych obyczajów rybackich nagłośniła sprawę i ściągnęła na miejsce tego gościa od "Potworów z rzek". Całkiem logicznie wytłumaczył, że odpowiedzialny może być... jesiotr biały. Jak by to niewiarygodnie brzmiało, jesiotry mogą osiągać, w sprzyjających warunkach nawet 6,5 metra i ponad 800kg wagi.
Jezioro Czany jest naprawdę sporym, (a przy tym niezwykle pięknym
http://maps.google.pl/maps?um=1&hl=pl&biw=1152&bih=680&q=jezioro+Czany&ie=UTF-8&sa=N&tab=il) zbiornikiem wodnym. Z Bajkałem ani mu się mierzyć, ale rozmiarowo i tak jest całkiem imponujące (powierzchnia zmienna ~1400-2000km2, dla porównania Śniardwy ma 114km2).
Oczywiście opis potwora coś nie bardzo pasuje, ale tutaj z pomocą przychodzi wspomniany program. Otóż z obserwacji jesiotrów wynika, że mają one zwyczaj, co jakiś czas wyskakiwać ponad powierzchnię wody całym ciałem. Chyba nietrudno wyobrazić sobie co się stanie z jakąkolwiek łajbą na którą zwali się nagle, powiedzmy 450kg żywej masy, której wcale nie podoba się stałe przebywanie nad powierzchnią wody. Brzmi znajomo? Opis tej babci pasuje jak ulał. To 450 kg to co prawda nie "osiągi" jesiotra syberyjskiego (który waży dużo mniej), ale gdzie żyje jeden jesiotr, tam jest realna szansa przeżycia innego gatunku. Nie można też wykluczyć mieszańca (bester, alonka), lub jakiejś mutacji.
Jeszcze co do opisu i relacji - wiem, wiem, było cośtam o jakimś rybaku co go niby stwór dopadł sprintem 100 metrów od brzegu. Jak by to rzec... moi mili, towarzyszom rybakom czasem zdarza się "zejść z kursu", kiedy próbują się przemieszczać w stanie pt "muszę się trzymać ziemi, żeby nie upaść".