Wśród kryptozoologów często można usłyszeć narzekanie, że nauka z głównego nurtu nie traktuje ich pracy poważnie i niewłaściwie określa ją jako pseudonaukę. Te błazny, obecnie wyruszające na wyprawę w Rosji, są dobrym przykładem tego, dlaczego tak się dzieje. Jak doniosły światowe media, zebrała się tam grupa entuzjastów potworów, którzy zorganizowali się, aby badać napływ obserwacji w Rosji Yetiego, lub odrażającego człowieka śniegu. Wśród uczestników poszukiwania znajdują się rosyjski bokser przemieniony w polityka, amerykanka twierdząca, że Bigfoot zamieszkuje jej rodzinne wiejskie strony, oraz jeden lub dwóch nieustraszonych naukowców. Wydaje się również, że mamy tu także do czynienia z prądem politycznym i zwykłymi działaniami lokalnych mieszkańców, aby zwiększyć ruch turystyczny w ich części świata. I tutaj pojawia się tarcie.
Jedną z rzeczy wyraźnie widocznych w tym projekcie jest różnica między nauką a pseudonauką: między prawdziwą a fałszywą nauką; między profesjonalnymi naukowcami a badaczami-amatorami. Naukowcy prowadzą gruntowne badania przez długie okresy czasu, sprawdzając dwa razy w celu upewnienia się, że są w stanie udowodnić swoje odkrycia. Charles Darwin - który był w zupełności amatorem - czekał dekady z publikacją swojej pracy na temat ewolucji, aby upewnić się, że będzie w stanie poprzeć swój argument. Istnieją tuziny takich przykładów. Nauka poszukuje dowodu zanim zrobią to pierwsze strony gazet.
Przeczytaj felieton Briana Regala z The Guardian