gospo27 napisał(a):
Zauważam że nawet bez zbliżenia jakość nagrania jest marna więc jego zastosowanie raczej mija się z celem...
Obecnie nawet komórką można nakręcić film lepszej jakości, a już na pewo i Phonem,którym to wideo miało być zrobione. Dlaczego zatem film jest takiej jakości, jakby facet kręcił tosterem? To kolejne pytanie, które należy sobie zadać. Poza tym... Miałam ci ja kiedyś aparat fotograficzny, który zdjęcia robił świetne, ale zoom miał marniasty. Kiedy jednak zdarzyło mi się podczas spaceru w lesie zobaczyć kowalika na pniu drzewa, pierwsze co zrobiłam, to uruchomiłam aparat i zrobiłam zbliżenie na ptaka, chociaż wiedziałam, że za dużo z tego nie wyjdzie. Ale to jest odruch, człowiek po prostu chce zobaczyć lepiej, niezależnie od jakości.
Cytuj:
Co do ucieczki... Łatwo mówić zza ekranu komputera, ja sam nie wiem czy nie zwiałbym na widok wielkiego, włochatego stworzenia (nawet jeśli to nie byłby Bigfoot spotkanie z niedźwiedziem, pumą czy dzikiem sam na sam w lesie również nie uśmiechało by mi się).
Nawet, gdyby zwierzę było radośnie nieświadome twojej obecności, tak jak w tym wypadku? Rzekomy Squatch do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktoś na niego patrzy. Poza tym facet jest myśliwym. Przyzwyczajonym do spotkań sam na sam z wielkimi, włochatymi stworzeniami. Gdyby autorem filmu był jakiś dzieciak, mogłabym ostatecznie zaakceptować tę paniczną ucieczkę jako normalną reakcję. Ale myśliwy z Mississipi powinien być przyzwyczajony do tego, że może się natknąć na różne, niekoniecznie sympatyczne stworzenia. Pumy, rysie rude, aligatory, baribale, pełen serwis.
Co do tego, że łatwo mówić zza komputera, to sprawdziłam sama siebie, na widok lokalnej fauny z moich rejonów nie wieję. Sarny, jelenie, dziki, borsuki, lisy, raz nawet jenot się trafił. Z reguły mijaliśmy się grzecznie w pewnej odległości, czasami zdarzyło się, że zaskoczyłam zwierzątko w trakcie posiłku i wtedy to one wiały. Uciekłam z lasu raz, na widok wyjątkowo paskudnego menela gatunku
Homo sapiens sapiens, który zaległ w upalny dzień pod modrzewiem.