Chupas, o mojej organizacji bardzo niewiele ludzi wie, ale nie z tego powdu, o którym piszesz, tylko dlatego, że my prawie wszystkie akcje robiliśmy anonimowo. A robiliśmy tak z dwóch przyczyn:
1. Z przyczyny psychologicznej. Gdybyśmy sygnowali nasze ulotki, nalepki czy wypowiedzi na Necie własną nazwą, przeciwnicy mogliby nam łatwo przyczepić etykietkę, a tym samym zdezawuować wszystko, co pisaliśmy. Gdy nazwy nie było, nie było też komu przyczepić etykietki,
2. Dlatego, że dla nam chodziło o osiągnięcie konkretnych efektów politycznych, nie o wypromowanie siebie. Obecnie przeważnie utożsamia się politykę ze sztuką wdrapywania się na stołek (z czym musi się wiązać autopromocja), a nie z działaniem dla dobra ogółu. Dlatego większość ludzi nie rozumie działalności politycznej, polegającej na cichej, szarej, anonimowej pracy. Większości ludzi wydaje się również, że jedyną formą oporu może być demonstrowanie "bycia przeciw" - w przypadkach łagodniejszych pokojowo, w przypadkach radykalniejszych zbrojnie. My natomiast uważamy, że znacznie lepiej jest podcinać pozycję wrogów przez zabiernie im wyznawców, a to najskuteczniej się robi przez edukację. Wówczas bowiem ludzie zauważają, że rządzą nimi prymitywy, na których nie warto głosować. A żaden polityk nie utrzyma się bez poparcia dłużej, jak do następnych wyborów. Nie wspominając już o tym, że wtedy każdy protest jest silniejszy.
Obecnie np. urządziliśmy akcję na paru forach w sprawie Rospudy, m. in. wprowadzając pojęcie dziedzictwa narodowego (pojęcia wartości naukowej nie udało się nam jeszcze wprowadzić, tj. inni tego jeszcze nie podchwycili). I cóż się okazało? Że przeciwnicy ochrony tej doliny nie mają żadnych argumentów, poza powtarzaniem w kółko kłamstwa, że ekolodzy nie chcą obwodnicy, a "kwiatki i zwierzęta są dla nich ważniejsze od ludzi" i że "ekolodzy nie mieszkają w Augustowie". Prymityw umysłowy widoczny dla każdego.
Wielu ludzi używa nieraz naszych sformułowań, nawet nie wiedząc, że są nasze. Zdarzało mi się natrafiać na necie wypowiedzi tak identyczne z moimi, że początkowo nie chciało mi się wierzyć, że to nie ja je pisałem.
Virgo, "uwalenie" LSD wzięło się nie z afer (wcale zresztą nie gorszych, niż obecne posunięcia PiS), tylko z bankructwa moralnego tej partii, co zresztą przyznają sami jej członkowie. Cimoszewicz ocenił, że LSD nie podźwignie się wcześniej, niż za 8-10 lat.
Za rządów LSD obowiązywał następujący schemat: jak tylko wychodziła jakaś afera, zaraz wyskakiwano z tematem zastępczym - feminizm, aborcja, "wyzwolenie obyczajowe", antysemityzm, Jedwabne, wyższość żydów z racji religijnej, polskie wady narodowe, prawa geja, Inkwizycja, celibat księży itd. Dotyczyły one spraw fundamentalnych dla społeczeństwa, toteż dominowały dyskusję polityczną i odsuwały problem odpowiedzialności polityków.
Co my zrobiliśmy? My usunęliśmy tę osłonę z tematów zastępczych. Częściowo ośmieszyliśmy głoszone przez środowiska LSD i GW poglądy, częściowo podważyliśmy je za pomocą kontrargumentów, na które tamci nie mieli czym odpowiedzieć. Częściowo zablokowaliśmy ich propagandę opartą na hasełkach i manipulacji, wymyślaniem własnych hasełek i kontrmanipulacją (oraz informowaniem, na czym manipulacja polega). Częściowo wreszcie użyliśmy ich propagandy przeciw nim samym, nadając np. temu, na piętnowaniu czego oni do tej pory wypływali, pozytywny wydźwięk moralny. Mogę Wam zresztą podać przykłady takich tekstów i akcji.
I wówczas okazało się, że LSD kradnie, a programu nie ma żadnego.
Owszem, LSD w końcu by upadło i bez naszej interwencji. Nie można wiecznie tylko żerować na społeczeństwie, nic mu nie dając. Jeszcze parę lat takich rządów, a sytuacja stałaby się ekonomicznie i psychicznie nie do zniesienia. Problem polegał na tym, że wtedy LSD uwaliłoby się razem z Polską.
Obecnie przekonaliśmy się, że naszym zadaniem jest, niestety, dalsza walka, aż do zupełnego usunięcia ze sceny politycznej wszystkich partii. wyrosłych z tradycji rewolucji francuskiej - czyli w praktyce kaczyzmu-donaldyzmu. PiS-owi dziś nie jesteśmy z stanie na krótką metę zaszkodzić, ponieważ nie ma wyborów w najbliższym czasie. Tzn. może nam się to w pewnym stopniu uda, przez obnażenie pewnej ukrywanej obecnie sytuacji kryzysowej, co może jakoś przyspieszyć wybory ( poza tym im częstsze wybory, tym mniejsza pewność siebie polityków), ale na pewno nie poskutkuje od razu. Nie jest to zresztą pewne, bo kaczyści i gejtychowcy trzymają się stołków jak przyspawani.
Natomiast możemy pogłębić klęskę PiS podczas przyszłych wyborów w takim stopniu, w jakim tylko to jest możliwe, być może aż do zupełnego usunięcia tej partii z parlamentu.
Zarazem przygotowujemy już klęskę platfusów, występując z publiczną merytoryczną krytyką liberalizmu gospodarczego i rozpoczynając dyskusję na ten temat. Robimy to głównie w środowiskach zdeklarowanych liberałów. Wiadomo - najlepiej jest osłabić morale u wodzów. Jednak prawdziwe skutki naszej pracy wyjdą dopiero po dojściu do władzy donaldystów. PO = ZŁO! Jesteśmy na tyle skuteczni, że niektórzy członkowie skrajnie liberalnej UPR już nas próbują blokować.
Oczywiście, sama przegrana PiS będzie "zasługą" tej partii, nie naszą, bo nie przypominam sobie partii, która by tak szybko trwoniła swój kapitał zaufania społecznego. Ludzie już nauczyli się myśleć i nie dadzą się kupić byle czym, nawet, jeśli jest to bogoojczyźniane hasełko. Podobnie upadnie jeszcze bardziej jałowa politycznie PO, z tych samych przyczyn. Cały czas przyświeca nam jednak ta myśl, żeby te upadki miały miejsce jak najszybciej, tak, by żadna z tych partii nie upadła razem z Polską.
Tak czy inaczej, jeszcze parę lat pod rządami klik trzeba wytrzymać.
Ostatnio edytowany przez Oszołom, 15 Lut 2007, 14:42, edytowano w sumie 1 raz
|