Kryptozoologia
 
Obecny czas: 02 Maj 2024, 07:31

Wszystkie czasy w strefie UTC






Napisz nowy temat Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów.  [ 2 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Ranczo w Utah
PostWysłany: 03 Lip 2006, 17:05 
Początkujący
Początkujący
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 Kwi 2006, 12:25
Posty: 47
Znalazlem ten artykol na jednej ze stron.Moze i nie pasuje za bardzo do kryptozoologi ale jest ciekawy!Warto poczytac jak sie o tym nie slyszalo....
Ranczo w Utah

Na naszej planecie są tysiące dziwnych i tajemniczych miejsc. Niektóre są bardzo znane, jak np. Stonehange. Mniej jest jednak takich, gdzie od wielu lat obserwowane są niewytłumaczalne zjawiska. Niewielkie ranczo, leżące w północno-wschodnim Utah, od niepamiętnych czasów jest areną manifestacji paranormalnych zdarzeń. Wydarzenia, które miały miejsce na ranczo są wręcz niesamowite. Świadkowie stykali się tam nie tylko z UFO i "Wielką Stopą", ale również z wszelkiego rodzaju innymi nieznanymi stworzeniami. Aby mieć dostęp do materiałów z pierwszej ręki nawiązaliśmy kontakt z Goergem Knappem, dziennikarzem, który badał tajemnice niezwykłego rancza w Utaha. Publikujemy materiał, który od niego otrzymaliśmy. Jeżeli zatem nie słyszeliście jeszcze o tym miejscu i rozgrywających się tam, zadziwiających zdarzeniach, koniecznie przeczytajcie pierwszą część tekstu Goergea Knap


RANCZO W UTAH: NAJBARDZIEJ NIEZWYKŁE MIEJSCE NA ZIEMII?

Siedzę na białym plastykowym krześle pośród, jak się zdaje, zupełnej ciemności. Do moich piersi i ramion przypięty jest zbiór elektronicznych urządzeń: mikrofony, kamera video, urządzenie wykrywające zmiany w polu magnetycznym i licznik Geigera. Gdzieś w tej mieszaninie jest i lampa błyskowa - jedyne urządzenie, którego zasadę działania rozumiem, ale którego nie mogę znaleźć. Naprzeciw mnie ledwie co dostrzec mogę złowrogie sylwetki drzew, niektóre naprawdę przerażające. Wrogie robactwo bzyczy dookoła mojej głowy i myślę, że w pobliżu musi być jakaś otwarta gospoda, tu, w tym odległym zakątku Utah. Sto albo i więcej jardów ode mnie, za ogrodzeniem z drutu kolczastego i za małym strumyczkiem, znajdują się moi znajomi strażnicy, badacze zjawisk paranormalnych wyposażeni w swe własne kamery video, lornetki noktowizyjne i różnorodną aparaturę naukową. Ich zadaniem jest obserwowanie mnie, obserwowanie czy wydarzy się coś niezwykłego. Tej nocy jestem przynętą. Zastanawiam się tylko na co? Cicha nadzieja w tym, że mój wrodzony miernik dziwności może połączyć mnie w jakiś sposób z niezaprzeczalnie dziwaczną energią albo bytem, które jak się zdaje, skoncentrowały się na tym odległym, wiejskim obszarze, na tym jednym szczególnym, niewielkim ranczu, na którym teraz siedzę, czekając tylko aż coś zamanifestuje swą obecność.

Dokładnie w tym miejscu, w którym teraz siedzę miało miejsce kilka naprawdę dziwnych wydrzeń. Zdarzyło się, że przebywający tu gość spotkał się z rykiem prawie niewidocznego stworzenia, czegoś pokrewnego Predatorowi ze sławnego filmu. Zdarzyło się też, że pewien doktor fizyki mówił, że jego umysł napadnięty został i dosłownie opanowany przez pewnego rodzaju nieprzyjazną mu inteligencję, która to ostrzegła go, że nie jest tu mile widziany. Tutaj także cała grupa badaczy obserwowała w podziwie jasne drzwi albo portal, które otworzyły się w ciemności i zanim szybko zniknęły, wyszła z nich duża humanoidalna istota. To także tutaj zdarzyło się, że kilka zwierząt - bydło i psy, zostało okaleczonych, odartych z mięsa, aż do samych kości lub po prostu zniknęło.

Odkąd tylko pamięć sięga, ta część północno-wschodniego Utah była miejscem wręcz niewiarygodnej aktywności zjawisk paranormalnych. NOLe, Sasquatch, okaleczenia bydła, poltergeisty, fizyczne manifestacje istot, których znaleźć nie można w żadnym z ogrodów zoologicznych ani w książkach. Emerytowany nauczyciel, Junior Hicks to nieoficjalny kronikarz niewyjaśnionych zdarzeń w regionie. Skatalogował on 400 albo i więcej incydentów, większość połączonych z obserwacją NOL, ale jak mówi, miały tu miejsce tysiące innych przypadków. Hicks szacuje, że co najmniej połowa z 50.000 mieszkańców regionu widziała dziwne zjawiska w postaci latających spodków, statków o kształcie cygara, zygzakujących kul światła i tak wielu różnych obiektów, że miejscowa policja już dawno temu zarzuciła sporządzanie raportów na ten temat, (wielu stróżów prawa również było świadkami). W ciągu lat Hicks i członkowie jego rodziny również byli świadkami spotkań z UFO.

"Aktywność UFO naprawdę zaczęła nasilać się na początku lat 50 - tych - mówi Hicks. Były przypadki, w których cała szkoła oraz wszyscy nauczyciele widzieli te latające obiekty, które za dnia latały nad miastem. W latach 60 - tych i 70 - tych mieliśmy prawdopodobnie więcej obserwacji UFO, aniżeli jakiekolwiek inne miejsce na świecie."

Ale powszechne obserwacje NOLi nie opisują do końca całego bogactwa niezwykłych zjawisk w tych okolicach. Indianie Ute byli tutaj znacznie wcześniej niż biali osadnicy. Przywódcy plemienni niechętnie rozmawiają z obcymi, ale ich ustne przekazy zawierają opisy dziwnych stworzeń i obserwacji. Folklor indiański niektóre z tych istot nazywa Skinwalkerami. Inne kultury zwą je zmiennokształtnymi, wilkołakami albo Bigfootem.

"Utowie rozważają to bardzo poważnie - mówi Hicks. Uważają, że Skinwalkerzy są potężnymi duchami, które są tutaj z racji tego, że przed wieloma pokoleniami Navajo rzucili na nich klątwę. Legenda koncentruje się właśnie na tym ranczu. Utowie mówią, że jest ono "ścieżką Skinwalkera". Członkom plemienia nie pozwala się stawiać na jego obszarze stopy. Taki stan rzeczy utrzymuje się już od dawna."

Ranczo, o którym mowa, rozciąga się na 480 arach dobrze nawodnionych pastwisk z kilkoma gęstymi skupiskami topoli. Składa się z trzech części, z których każda była kiedyś osobnym gospodarstwem. Po jednej stronie znajdują się gęste zarośla i niewielka rzeczka. Po drugiej jest malownicza skalna grań. Zgodnie z Hicksem Utowie znają ją jako Grań Skinwalkerów. Piaszczysta droga jest jedyną, która wiedzie do lub z rancza. Gdy ranczer Tom Gorman (imię i nazwisko fikcyjne) zakupił nieruchomość w 1994, była ona opuszczona już od 7 czy 8 lat. Gorman, jego żona i dwójka dzieci byli niezmiernie ciekawi pokaźnego zbioru zamków i zasuw na drzwiach i oknach domu. Miały je nawet szafki kuchenne. Zasuwy znajdowały się po obu stronach drzwi. Ponadto po obu stronach domu znajdowały się metalowe pale i ciężkie łańcuchy. Gorman zgadywał, że poprzedni właściciel trzymał z tyłu i od frontu domu wielkie psy strażnicze, ale nie miał pojęcia dlaczego.


KULOODPORNY WILK

Tego dnia, gdy Gormanowie wprowadzili się na swą posiadłość, otrzymali zapowiedź zdarzeń, które miały dopiero nastąpić. Na pastwisku natknęli się na niespotykanie wielkiego wilka, który ostrożnie szedł przez pole i, ku zdziwieniu wszystkich, podszedł do rodziny, zachowując się tak jakby był oswojonym zwierzęciem. Tego dnia padał deszcz, i rodzina pamięta, że sierść wilka miała zapach psa. Po kilku minutach wilk dotarł do ogrodzenia i pochwycił za pysk cielę, próbując je wyciągnąć przez pręty ogrodzenia. Gorman wraz z ojcem zaczęli bić wilka po grzbiecie kijami, ale nie wypuszczał on cielęcia. Gorman chwycił wreszcie ze swego samochodu Magnum kaliber 9 i strzelił do wilka z bliskiej odległości. Strzał nie przyniósł żadnych zauważalnych efektów.

Gorman władował w wilka kolejną kulę, ten wreszcie odszedł od cielęcia, ale stał wpatrzony w rodzinę, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Gorman wystrzelił z potężnej broni jeszcze dwa razy. Wielki zwierz cofnął się nieznacznie, ale nie okazywał żadnych oznak niepokoju czy bólu, na jego ciele nie było nawet kropli krwi. Zdziwiony ranczer załadował myśliwską strzelbę i strzelił do wilka raz jeszcze, znów z bliskiej odległości. Gorman to nie tylko doświadczony strzelec, ale także i wielkiego formatu myśliwy o dobrej renomie. Pięć strzałów powinno wystarczyć, aby położyć łosia, a co dopiero wilka. Piąty strzał spowodował, iż od ciała zwierzęcia oderwały się kawałki sierści i mięsa, ale nie wyglądało na to, aby to go w jakiś sposób skonsternowało. Po szóstym strzałem wilk w normalny sposób przebiegł przez pole i wszedł podmokłą gęstwinę. Gorman wraz ze swym ojcem tropili bestię przez około półtora kilometra, podążając za śladami jej łap odciśniętymi w błocie, ale te nagle urwały się, jak gdyby wilk po prostu rozpłynął się w powietrzu.

Po powrocie do zagrody Gorman obejrzał kawałek wilczego mięsa i orzekł, że wyglądało ono i śmierdziało, jak zgniłe mięso. Rozpytał się wśród swych sąsiadów, ale nikt zdawał się nie wiedzieć nic o jakichkolwiek udomowionych, przerośniętych wilkach w tej okolicy. W kilka tygodni później pani Gorman napotkała tak wielkiego wilka, że jego zad był na tej samej wysokości, co górna krawędź szyby, kiedy stał on obok samochodu. Wilk był w towarzystwie psowatego zwierzęcia, którego nie mogła zidentyfikować. Przez następne dwa lata członkowie rodziny i sąsiedzi mówili o obserwacji menażerii różnych dziwacznych zwierząt. Pewnego pogodnego popołudnia, Gorman i jego żona będąc w drodze na ranczo, zauważyli, że coś atakuje jednego z ich koni. Opisali to jako: "przysadziste, umięśnione, ważące około 200 funtów [90 kg], z kręconym rudym włosiem i puchatym ogonem." Co nieco przypominało umięśnioną hienę i zdawało się sięgać swymi pazurami konia, prawie bawiąc się z nim. Gorman doszedł na odległość około 40 stóp [12 m.] od zwierzęcia, zaś ono dosłownie zniknęło na jego oczach. Puf! i nie ma. Sprawdzili stan konia i odkryli na jego nogach liczne zadrapania. (W kilka miesięcy później, żona zastępcy szeryfa donosiła o obserwacji podobnej umięśnionej i rudej istoty, która przebiegła przez posesję). Kolejny gość na ranczu doświadczył spotkania znacznie bardziej niepokojącego, a doszło do niego na środku posesji, w miejscu, gdzie wystawiony zostałem jako przynęta. Otóż gość ten, wraz z Gormanem i jego synem mówi, że zobaczyli oni rozmyte "coś" poruszające się wśród drzew, poprzez pastwisko, pokonujące w kilka sekund odległość 100 jardów. Kiedy już zbliżyło się do mężczyzn wydało z siebie przeraźliwy ryk, podobny do tego, jaki wydać mógłby wielki niedźwiedź i który był na tyle głośny, że rozszedł się w dal na odległość wielu jardów. Ale niedźwiedź to nie był. Było to, zgodnie z tym, co powiedzieli Gormanowie, prawie niewidoczne stworzenie, przypominające zakamuflowaną istotę z filmu "Predator". Przybysz był tak przerażony, że uczepił się Gormana i nie dał mu odejść. Opuścił jednak potem ranczo i nigdy już tam nie powrócił.

Widziano także inne stworzenia i istoty, w tym egzotyczne, wielokolorowe ptactwo, które z pewnością nie występowało na tych obszarach i nie mogło być rozpoznane. Doszło także do wielu bliskich spotkań z ciemną, wysoką na 9 stóp [2.7 m.] bestią przypominającą Bigfoota albo Sasquatcha. (Więcej o tych zdarzeniach w dalszej części artykułu). Jeśli te wizualne doświadczenia nie wystarczą, to rodzina twierdzi, że różnorakie dziwne zdarzenia wpłynęły także na inne ich zmysły. Często wyczuwali oni nieznośny zapach piżma. Nocami pastwisko pogrążało się w światłach niczym stadion piłkarski. Mówią, że widzieli promienie światła, które wyraźnie wydostawały się spod ziemi. Także i inni mówią, że słyszeli dźwięki przypominające pracę ciężkich maszyn, które dochodziły spod ziemi. Słyszeli też i głosy. Tom, jego syn oraz kuzyn słyszeli długą rozmowę bezcielesnych istot, które porozumiewały się w niezrozumiałym języku. Męskie głosy mówiły tonem, który świadkom zdawał się kpiący i dochodził z wysokości około 20 lub więcej stóp [6 m.] nad ich głowami, choć niczego nie widzieli. Psy, które towarzyszyły trzem świadkom wyły i warczały na owe głosy, potem zaś poderwały się w panice do ucieczki. Były także fizyczne manifestacje, których łatwo nie da się wyjaśnić. Sprawdzając swe stado na trzeciej działce, Gorman zauważył, że ktoś skopał jego pastwisko. Setki funtów ziemi zostały wygrzebane na powierzchnię. Krawędzie dziur przypominały perfekcyjne, koncentryczne koła, jak gdyby ktoś wielką foremką do ciastek uderzał w pastwisko. Znaleziono także kilka mniejszych wykopów. Gormanowie donosili także o zjawiskach podobnych do kręgów zbożowych. Jedna z formacji znalezionych na polu składała się z trzech kół spłaszczonej trawy. Każde z kół miało około osiem stóp średnicy [2.4 m.] i wszystkie składały się na trójkątny układ z każdym z kół oddzielonym od siebie o około 30 stóp [9 m.]. Należy pamiętać, że na ranczo prowadzi tylko jedna droga. Każdy przybywający lub opuszczający je musiałby być prawie na pewno zauważony, jeśli nie przez samych Gormanów, to przez któregoś z ich sąsiadów.

_________________
Howay the Lads, Howay the Lads...

You can hear the Geordie roar,
Everytime the Magpies score,
We're the most United team in all the land


 Profil 
 
 Temat postu: Ranczo w Utah
PostWysłany: 03 Lip 2006, 17:54 
Administrator
Administrator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Kwi 2005, 15:01
Posty: 2303
REGULAMIN pkt 3 "Pisanie tematów"

Temat blokuję i czekam na PW z poprawkami

_________________
https://www.ivellios.com/


 Profil 
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów. [ 2 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:



Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group